Przypomnijmy, że Robert S. Mueller - weteran wojenny i wieloletni dyrektor FBI, ceniony przez obie strony politycznego sporu - prowadzi dochodzenie w sprawie powiązań sztabu Donalda Trumpa z rosyjskimi władzami. Jak czytamy w "Washington Post", śledczy sprawdzają powiązania finansowe Jareda Kushnera - zięcia Donalda Trumpa i jego doradcy. Podobne działania podjęto wobec generała Michaela Flynna - byłego doradcy do spraw bezpieczeństwa, Paula Manaforta - byłego szefa sztabu wyborczego Trumpa i Cartera Page'a - byłego doradcy Trumpa do spraw polityki zagranicznej. Śledczy chcą ustalić, czy uzależnienie finansowe od Kremla wpłynęło na ich działania w trakcie kampanii wyborczej. Kushner stał się obiektem zainteresowania w sprawie "rosyjskiej", gdy wyszło na jaw, że w grudniu 2016 roku miał ustalać z rosyjskim ambasadorem Siergiejem Kislakiem utworzenie tajnego kanału komunikacji między Kremlem a Białym Domem, w tajemnicy przed FBI czy CIA. W czwartek z kolei prasa informowała, że prokurator generalny Jeff Sessions mógł skłamać podczas zeznań w Kongresie. Sessions powiedział, że w trakcie kampanii wyborczej nie miał kontaktów z lobbystami reprezentującymi rosyjskie interesy. Tymczasem Richard Burt, który jest takim właśnie lobbystą (działa m.in. na rzecz Gazpromu), oznajmił, że uczestniczył w dwóch kolacjach wydawanych przez Sessionsa w trakcie kampanii. Ponadto Burt w trakcie kampanii doradzał Donaldowi Trumpowi. Jak się podkreśla, śledztwo Muellera jest dopiero na bardzo wczesnym etapie. Donald Trump określił dochodzenie mianem "największego polowania na czarownice w historii Ameryki".