Odniósł się w ten sposób do rewelacji rosyjskich mediów o możliwym wysłaniu na wyspę samolotów. W poniedziałek dziennik "Izwiestija", powołując się na anonimowe źródło wojskowe, sugerował, że mogłoby to być odpowiedzią Rosji na rozmieszczenie u jej granic elementów amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej. - Jeśli Rosjanie to uczynią to uważam, że powinniśmy pozostać nieugięci i pokazać, że byłoby to dla Stanów Zjednoczonych przekroczeniem punktu granicznego, przekroczeniem czerwonej linii - ostrzegł generał Norton Schwartz, desygnowany na szefa sztabu sił powietrznych USA. Z kolei Biały Dom ponownie zwrócił się do rosyjskich władz, by nie traktowały amerykańskiej instalacji jako zagrożenia i ponowił ofertę współpracy z Moskwą. Rzeczniczka Dana Perino wstrzymała się jednak od wypowiedzi na temat informacji rosyjskich mediów. Jak wytłumaczyła, ponieważ nie było w tej sprawie oficjalnego komentarza Moskwy, "nie będzie wypowiadać się na ten temat". Przypomniała, że prezydent George W. Bush w czasie rozmów z rosyjskim prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem na szczycie G8 w Japonii powtórzył, że amerykańska instalacja "nie powinna być traktowana jako zagrożenie dla Rosji". W rzeczywistości USA chcą w tej sprawie współpracować z Europą i Rosją na zasadzie "równych partnerów" - zapewniła Perino. Tymczasem cytowane przez "Izwiestija" źródło ze sztabu rosyjskiego lotnictwa strategicznego oświadczyło, że bombowce strategiczne Tu-160 i Tu-95MC nie tylko mają techniczne możliwości, by dolecieć na Kubę, ale już tam lądują. W 1962 roku między USA a Związkiem Radzieckim wybuchł ostry kryzys w związku z wykryciem przez Amerykanów na Kubie sowieckich rakiet. Kryzys kubański zakończył się zgodą ZSRR na wycofanie rakiet, po wprowadzeniu przez USA blokady morskiej wyspy i postawieniu przez obie strony w stan gotowości strategicznych sił atomowych.