Zwycięstwami tymi - jak je skomentowały główne sieci telewizyjne - Romney praktycznie przypieczętował swoją ostateczną wygraną w wyścigu do nominacji prezydenckiej w Partii Republikańskiej (GOP). Były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich, który w cichości liczył na sukces w Delaware, gdzie prowadził intensywną kampanię o głosy, uległ Romneyowi w tym stanie o prawie 30 punktów procentowych. Popierany od początku przez kierownictwo GOP Romney zebrał już do wtorkowych prawyborów prawie 700 delegatów na partyjną konwencję przedwyborczą, która nominuje kandydata. Po prawyborach w pięciu stanach będzie ich miał dodatkowo jeszcze około 150-170. Do zdobycia nominacji potrzeba minimum 1144 delegatów. Przydziela się ich poszczególnym kandydatom na podstawie wyników głosowań w stanach, przeważnie na zasadzie proporcjonalnej. Po obliczeniu głosów we wtorek Romney wygłosił przemówienie w New Hampshire do swoich zwolenników, komentowane jako "prezydenckie". Poświęcił go niemal w całości krytyce prezydenta Baracka Obamy i obiecał, że jeśli wygra wybory w listopadzie, postawi na nogi gospodarkę amerykańską. - Lepsza Ameryka zaczyna się dziś wieczorem. To początek końca rozczarowań rządami Obamy - powiedział. Oczekuje się, że po porażce we wtorkowych prawyborach z dalszej rywalizacji wycofa się Newt Gingrich, który sugerował to wcześniej w wywiadzie telewizyjnym. O nominację walczy jeszcze także kongresman z Teksasu Ron Paul.