Żaden republikański kandydat nie został dotychczas prezydentem bez wygranej w Ohio, gdzie zwycięzca otrzymuje 19 głosów elektorskich. Stan ten uchodzi za najbardziej wiarygodny barometr przedwyborczych nastrojów w całej Ameryce. Według najnowszych sondaży, Obama, który wygrał w Ohio w 2008 r., prowadzi tam obecnie pięcioma punktami procentowymi nad Romneyem. Do wyborów pozostało już tylko 12 dni. Sympatycy republikańskiego kandydata zwracają jednak uwagę, że w sondażu telewizji CBS ma on przewagę w stosunku 49 do 42 procent nad prezydentem w grupie wyborców niezależnych. Prowadzi także wśród tych, którzy deklarują, że na swego kandydata będą głosować "z entuzjazmem". Obama jest popularny w Ohio, gdyż uratował przed bankructwem przemysł samochodowy, którego wiele fabryk znajduje się w tym stanie, szczególnie w Cleveland i okolicach. Prezydent przybył do Cleveland w czwartek wieczorem, po wyczerpującej podróży. Tego samego dnia odwiedził wcześniej Nevadę, a potem Chicago, gdzie oddał głos w tzw. wczesnym głosowaniu w wyborach. Był pierwszym amerykańskim prezydentem, który skorzystał z tej możliwości. Jak się komentuje, Obama chciał w ten sposób zachęcić do głosowania jak najwięcej wyborców. Z badań wynika, że z możliwości tej korzystają częściej wyborcy demokratyczni niż republikańscy. Tymczasem Romney przed prezydentem pojawił się w czwartek w Ohio."6 listopada liczę, że Ohio zagłosuje na wielką zmianę" - powiedział w przemówieniu wygłoszonym w Cincinnati. Jak wszędzie, atakował w nim dorobek Obamy w pierwszej kadencji, wypominając mu, że 15 procent Amerykanów wciąż nie ma pracy albo pracuje w niepełnym wymiarze godzin za niższe płace niż przed kryzysem i recesją.