Ministerstwo zamierza w pierwszej kolejności zachęcić do przenosin do tych miast ochotników, ale nie wyklucza też możliwości oficjalnego delegowania sędziów - wskazuje Reuters. Nie wiadomo, jak wielu sędziów miałoby być objętych tą procedurą. Reuters wskazuje, że o zwiększenie składów sędziowskich w kilkunastu wielkich miastach USA, gdzie prowadzone są postępowania wobec nielegalnych imigrantów, którzy dopuścili się ciężkich przestępstw i w związku z tym - w świetle styczniowego dekretu prezydenta Donalda Trumpa - podlegają deportacji, zwróciło się ministerstwo bezpieczeństwa krajowego. - Jest to o tyle zaskakujące, że sądy podlegają resortowi sprawiedliwości. Ten ostatni siłą faktu musi być również zaangażowany w ten projekt - zaznacza Reuters. Rzeczniczka biura ds. monitorowania migracji w departamencie sprawiedliwości, potwierdziła, że wśród miast, które najbardziej potrzebują wzmocnienia składów orzekających o deportacjach, są: Nowy Jork, Los Angeles, Miami, Nowy Orlean, San Francisco, Baltimore, Bloomington (w stanie Minnesota), El Paso i Harligen w stanie Teksas, Imperial w Kalifornii, Omaha w stanie Nebraska i Phoenix w Arizonie. W miastach tych toczy się więcej niż połowa wszystkich 18 tys. spraw dotyczących nielegalnych imigrantów mających na koncie poważne przestępstwa. Jak wskazała rzeczniczka w wypowiedzi dla agencji Reutera 200 osób, przeciwko którym prowadzone są sprawy, przebywa obecnie w areszcie. Deportacje są konsekwencją podpisanego dekretu Deportacje są konsekwencją podpisanego 27 stycznia dekretu imigracyjnego, przewidującego wydalenie ze Stanów Zjednoczonych nielegalnych imigrantów, którzy weszli w konflikt z prawem. 6 marca prezydent USA Donald Trump podpisał w poniedziałek nowy, złagodzony dekret imigracyjny, który nie zmienia regulacji dot. tej grupy osób. W połowie lutego minister bezpieczeństwa narodowego John Kelly poinformował, że służby imigracyjne USA aresztowały w ostatnim czasie ponad 680 nielegalnych imigrantów, z których około 75 proc. było skazanych za różne przestępstwa. Wszystkie aresztowane osoby "stanowiły zagrożenie dla bezpieczeństwa, bezpieczeństwa granic lub integralności systemu imigracyjnego w naszym kraju" - podkreślał minister. Kelly sprecyzował, że aresztowani imigranci byli skazani za różne przestępstwa, w tym "zabójstwo, czynną napaść seksualną, czyny lubieżne z udziałem dziecka, nieprzyzwoite zachowanie w obecności osoby niepełnoletniej, przemyt narkotyków, pobicie, napaść, jazda pod wpływem narkotyków i zarzuty związane z posiadaniem broni palnej". Jako kandydat w wyborach szefa państwa Trump zapowiadał stanowczą walkę z nielegalną imigracją. Krótko po zaprzysiężeniu na urząd podpisał dekret, na mocy którego każdy imigrant przebywający w USA nielegalnie może zostać poddany przyspieszonej deportacji, a zwłaszcza osoby z zaległym nakazem deportacji lub które były skazane wyrokiem sądu, dopuściły się oszustwa lub co do których zachodzi podejrzenie popełnienia przestępstwa, np. naruszenia przepisów imigracyjnych. Za prezydentury Baracka Obamy rząd skupiał się na deportacji imigrantów przebywających w kraju nielegalnie i stanowiących zagrożenie dla bezpieczeństwa oraz tych, którzy nielegalnie przekroczyli granicę w ostatnim czasie. Mimo węższych kryteriów niż w przypadku dekretu Trumpa, za prezydentury Obamy deportowano ponad 2 mln osób, w tym 409 tys. osób w rekordowym pod tym względem 2012 roku.