Porozumienie, osiągnięte w nocy z poniedziałku na wtorek, najprawdopodobniej zostanie poddane pod głosowanie w Izbie Reprezentantów już w środę. Przewiduje ono nieznaczne podniesienie wydatków w ciągu najbliższych dwóch lat na różne programy krajowe oraz obronność, co ma być częściowo zrekompensowane cięciami w programach społecznych i ochrony zdrowia Medicare. Jeśli porozumienie zostanie przyjęte przez Kongres, Stanom Zjednoczonym uda się uniknąć sytuacji z jesieni 2013 roku, gdy przez spory o reformę opieki zdrowotnej Obamacare państwo przez 16 dni nie miało budżetu. Na przymusowe urlopy odesłano wówczas setki tysięcy pracowników federalnych, a wiele instytucji po prostu przestało działać. Taka sytuacja, określana w waszyngtońskim żargonie "shutdownem", grozi ponownie, jeśli Kongres nie przyjmie nowej ustawy budżetowej do 11 grudnia. Co ważniejsze, porozumienie podnosi też limit zadłużenia kraju, który - jak ostrzegał minister finansów Jacob Lew - zostanie osiągnięty już 3 listopada. Bez jego podniesienia kraj nie mógłby się dalej zapożyczać, by finansować swe zobowiązania, i USA groziłaby pierwsza w historii niewypłacalność. Porozumienie ma obowiązywać aż dwa lata, co oznacza, że coroczne spory budżetowe zostaną usunięte z kampanii przed wyborami prezydenckimi w listopadzie 2016 roku. Podniesienie wydatków federalnych o 80 mld dolarów to nieznaczny wzrost budżetu - o 1 proc. do 4 bln rocznie. Biały Dom opublikował we wtorek oświadczenie, w którym zaapelował do Kongresu o przyjęcie porozumienia. "Prezydent Obama wielokrotnie apelował o przyjęcie budżetu, który znosi uciążliwe automatyczne cięcia (zwane sekwestracją) i inwestuje zarówno w naszą gospodarkę, jak i narodowe bezpieczeństwo" - powiedział przedstawiciel Białego Domu. Jak dodał, porozumienie osiągnięte w nocy z negocjatorami Kongresu "spełnia te kryteria". O głosowanie za porozumieniem zaapelował też spiker Izby Reprezentantów, Republikanin John Boehner, który był jednym z jego głównych architektów. Przyjęcie ustawy budżetowej jest jednym z ostatnich zadań, jakie Boehner wyznaczył sobie przed ustąpieniem za kilka dni ze sprawowanego od czterech lat stanowiska spikera. Wynik negocjacji budżetowych skrytykowali już najbardziej konserwatywni Republikanie, w tym kongresmeni związani z ruchem Tea Party, zarzucając Boehnerowi, że poszedł na zbyt duże ustępstwo wobec Demokratów. Boehner przyznał we wtorek, że porozumienie "nie jest idealne", ale alternatywą byłoby podniesienie limitu zadłużenia kraju bez uzyskania żadnych ustępstw ze strony Demokratów i Białego Domu, jeśli chodzi o cięcia w programach społecznych i podniesienie wydatków na obronność. Niezależnie od sprzeciwu ultrakonserwatystów porozumienie jest postrzegane przez komentatorów jako niezwykle rzadki w Waszyngtonie przykład możliwej zgody w niezwykle spolaryzowanym Kongresie. Jeśli zostanie przyjęte, umożliwi prezydentowi Obamie uniknięcie sporów budżetowych z Kongresem do końca jego kadencji, a następny Boehnera, nowemu spikerowi Izby, zapewni "spokojny start" na nowym stanowisku. Nowym spikerem ma być Republikanin Paul Ryan, 45-letni kongresmen z Wisconsin, który w 2012 r. został nominowany przez partię na kandydata na wiceprezydenta USA u boku walczącego o fotel prezydenta Mitta Romneya; obecnie kieruje komisją ds. zasobów i środków budżetowych. Zaprzysiężenie Ryana przez Izbę Reprezentantów zaplanowano na czwartek, po formalnym poparciu jego kandydatury dzień wcześniej przez członków Partii Republikańskiej. Z Waszyngtonu Inga Czerny