Pierwsze dni Bidena w Białym Domu były skoncentrowane głównie na odwróceniu decyzji Trumpa, szczególnie tych które demokraci krytykowali najgłośniej. I tak jednym pociągnięciem pióra nowy prezydent m.in. rozpoczął proces powrotu USA do paryskiego porozumienia klimatycznego czy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), wstrzymał prace nad rurociągiem Keystone XL czy zniósł zakaz otrzymywania funduszy federalnych przez organizacje międzynarodowe przeprowadzające i promujące aborcje. Zespół Bidena przyjął strategię dedykowania każdego dnia jednemu obszarowi polityki. Osobne dni poświęcone były m.in. epidemii COVID-19, kryzysowi gospodarczemu, zmianom klimatycznym czy kwestiom rasowym. To optymalny sposób - jak utrzymuje obecna administracja - by szybko spełnić kampanijne obietnice. Serwis The Hill ocenia, że jest mało prawdopodobne, by Biden utrzymał tempo podpisywania rozporządzeń. Czytamy także, że "fala podpisów odzwierciedla nową rzeczywistość, w której prezydenci coraz częściej zwracają się ku jednostronnym działaniom w obliczu impasu w Kongresie". "NYT": Wadliwy substytut ustawodawstwa Rozmach Bidena z pierwszych dni prezydentury wywołał spodziewany sprzeciw konserwatystów. Komentatorzy z tej strony politycznego sporu uważają, że prezydent porzucił swoje przesłanie wzywające do narodowej jedności i współpracy, a w swoich decyzjach ignoruje postulaty republikanów. Polityka rozporządzeń wykonawczych spotkała się również z krytyką redakcji liberalnego "New York Timesa". Dziennik apeluje do prezydenta, by dysponował nimi oszczędniej, uznając je za "wadliwy substytut ustawodawstwa". Jak wskazują prawnicy, rozporządzenia wykonawcze można zaskarżyć w sądzie. Mogą być także cofnięte przez następcę z innej partii politycznej. Tak w USA jest np. w kwestii aborcji. Od dekad prezydenci republikańscy wprowadzają zakaz finansowania organizacji promujących aborcję, a ci reprezentujący demokratów znoszą go.