- Talibowie muszą przekazać nam organizację Al-Ka'ida, znajdującą się w Afganistanie. Muszą to zrobić, gdyż inaczej będą konsekwencje. Nie będzie negocjacji. Będziemy działali zgodnie z naszym harmonogramem - oświadczył Bush na porannym spotkaniu z przywódcami Kongresu. Liderzy Kongresu poparli prezydenta. Przywódca demokratycznej mniejszości w Izbie Reprezentantów Dick Gephardt powiedział, że dla talibów "pozostało niewiele czasu". Bush ponownie dał też do zrozumienia, że możliwe są dalsze ataki terrorystyczne, oświadczając: "Ameryka musi być w pogotowiu". Dodał jednak, że "należy powrócić do normalnych zajęć", i zapewnił, że "rząd robi wszystko", aby uchronić kraj przed tym zagrożeniem. Sygnałem normalizacji życia w USA jest ogłoszenie dzisiaj przez prezydenta, że w czwartek zostanie ponownie otwarte lotnisko National Airport w Waszyngtonie. Jest ono zamknięte od 11 września, ponieważ władze obawiały się, że jego położenie - w bezpośrednim pobliżu Białego Domu, Pentagonu i Kapitolu - naraża te obiekty na kolejny atak. Także minister obrony Donald Rumsfeld zasugerował, że spodziewany atak w Afganistanie może się skierować przeciw talibom, jeśli dobrowolnie nie wydadzą bin Ladena. Przedstawiciele USA przedstawili dzisiaj w Brukseli dowody na to, że za wrześniowymi zamachami na Stany Zjednoczone stoi Osama bin Laden. Dzisiaj po nadzwyczajnym posiedzeniu Rady (ambasadorów) NATO, dowody te przedstawił koordynator USA do walki z terroryzmem Francis Taylor. Informacje podane przez Taylora potwierdzają, że zamachy przygotowała i przeprowadziła siatka terrorystyczna związana z saudyjskim terrorystą. Przedstawił także powiązania tej siatki z Afganistanem. - Przedstawiona informacja stanowczo wskazuje na rolę Al-Ka'idy w atakach 11 września. Wiemy, że osobnicy, którzy dokonali tych ataków, są częścią światowej siatki terrorystycznej Al-Ka'ida dowodzonej przez Osamę bin Ladena i jego kluczowych adiutantów, chronioną przez talibów - oświadczył sekretarz generalny sojuszu George Robertson po dzisiejszej sesji Rady NATO. Jeden za wszystkich... Przedstawiciele państw NATO uznali dowody za wystarczające i tym samym Sojusz formalnie powołał się na zasadę wzajemnej obrony, czyli art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego. W tej sytuacji, również Polskę, jako jednego z członków Paktu uważa się za napadniętą. Potwierdził to także polski ambasador przy NATO, Andrzej Towpik, który dodał, że w tym momencie możemy uznać atak na Stany Zjednoczone także jako agresję na Polskę. Według Towpika, na posiedzeniu Rady NATO w Brukseli "nie było żadnej informacji o najbliższych zamierzeniach Stanów Zjednoczonych, jeżeli chodzi o operację wojskową". Atak wojsk NATO na Afganistan jest więc coraz bardziej prawdopodobny. Po dzisiejszej decyzji, nieoficjalnie wielu dyplomatów sądzi, że atak może rozpocząć się jeszcze dziś. Taylor nie poinformował jednak o żadnych terminach. Uważa się, że stanowisko Rady Ambasadorów NATO daje zielone światło dla amerykańskiej akcji odwetowej. Blair: Atak na Talibów jest nieuchronny Brytyjski premier Tony Blair twierdzi, że interwencja zbrojna w Afganistanie jest nieuchronna. W przemówieniu wygłoszonym na kongresie rządzącej Partii Pracy, brytyjski przywódca dał do zrozumienia, że celem ataku będzie reżim Talibów, a dokładniej ich żołnierze, magazyny broni i drogi, którymi dostarczane są zapasy dla wojska. Talibowie mieli szansę wydania Osamy bin Ladena, ale ją odrzucili, dlatego muszą się liczyć z nieuchronnym atakiem - oświadczył Blair. Brytyjski premier oskarżył Taliban o to, że udziela schronienia Osamie bin Ladenowi, domniemanemu sprawcy zamachów na USA 11 września, którego nazwał "głównym sponsorem i organizatorem międzynarodowego terroryzmu". W zamian za ochronę ze strony talibów Osama bin Laden odpłacił się im krwią Ahmeda Szacha Masuda, lidera anty-talibańskich sił partyzanckich na północy Afganistanu - zasugerował Blair, dając jasno do zrozumienia, że w jego przekonaniu zamach na życie Masuda był zaaranżowany przez bin Ladena. Masud zginął na dwa dni przed zamachami w USA w wyniku samobójczego ataku dwóch Arabów, podających się za dziennikarzy, którzy ukryli bombę w kamerze. Talibowie "nie mają żadnych moralnych skrupułów przed zabijaniem niewinnych ludzi" - powiedział Blair, podkreślając, że nie może być mowy o kompromisie z ich reżimem. - Talibowie stoją przed prostym wyborem: albo wydadzą terrorystów, albo zostaną odsunięci od władzy - powiedział pod ich adresem Blair. Według Blaira atak będzie ukierunkowany przede wszystkim na bazy wojskowe i obozy szkoleniowe służące organizacji bin Ladena, tak by zminimalizować ofiary wśród ludności cywilnej. Podkreślił też, że akcja wojskowa Zachodu nie jest wymierzona przeciwko islamowi. Nie należy zapominać, że to Stany Zjednoczone a nie Wielka Brytania decydują przeciwko komu, gdzie i na jaką skalę rozpocznie się interwencja zbrojna. Wydaje się więc niemożliwe, by to Tony Blair tak zdecydowanie mówił o ataku na Talibów bez wcześniejszej konsultacji z Waszyngtonem. Znaczącym szczegółem jego wypowiedzi był nie tyle jej ton, co gramatyka. Po raz pierwszy bowiem brytyjski premier, mówiąc o możliwościach rozwiązania kryzysu, użył czasu przeszłego: - Talibowie mieli szansę na wydanie terrorystów, ale z niej nie skorzystali i mogą się więc teraz spodziewać odpowiedniej reakcji Zachodu. Atak na Afganistan jest nieuchronny - powiedział brytyjski przywódca, ale nie sprecyzował bliżej daty ataku. Przemawiając na forum kongresu Partii Pracy, Blair przyznał, że społeczeństwo na Wyspach obawia się konsekwencji amerykańskiego odwetu. Jednak bezczynność - jego zdaniem - mogłaby okazać się jeszcze bardziej niebezpieczna. Jak wynikało z wypowiedzi premiera, zawiązująca się koalicja antyterrorystyczna może skutecznie przeciwstawiać się złu. W przemówieniu Toniego Blaira znalazły się również słowa na temat Afgańczyków i ich trudnej sytuacji. Brytyjski premier uważa, że plany pomocy humanitarnej dla Afganistanu powinny być przygotowane równie precyzyjnie, jak interwencja zbrojna. Pakistan nie otrzymał jeszcze dowodów winy bin Ladena Pakistan jeszcze nie otrzymał bezpośrednich dowodów łączących Osamę bin Ladena z zamachami z 11 września, oświadczyło ministerstwo spraw zagranicznych tego kraju po spotkaniu prezydenta Pakistanu z amerykańską ambasador. Rzecznik ministerstwa Riaz Mohammad Khan potwierdził na konferencji prasowej, że ambasador USA w Pakistanie Wendy Chamberlain rozmawiała z prezydentem, gen. Pervezem Musharrafem o prowadzonym dochodzeniu w sprawie zamachów. - Ambasador USA spotkała się dziś z prezydentem i poinformowała prezydenta o stanie dochodzenia - poinformował rzecznik MSZ. - Nie otrzymaliśmy jeszcze żadnych szczegółowych dowodów odnośnie do osób odpowiedzialnych za te okropne czyny... i ich powiązań z Al-Ka'idą (Bazą) i Osamą bin Ladenem - powiedział Khan. 30 tys. amerykańskich żołnierzy w stanie gotowości Do udziału w operacji antyterrorystycznej o kryptonimie ?Umacnianie Wolności" gotowych jest 30 tysięcy żołnierzy, dwa lotniskowce, okręty desantowe oraz około 350 samolotów bojowych. Siły te rozlokowano już w południowo-zachodniej Azji - oświadczył amerykański Departament Obrony. Pentagon odmówił natomiast skomentowania doniesień, że amerykańskie oddziały gromadzą się też w byłych republikach radzieckich: Uzbekistanie i Kazachstanie. Amerykanie nadal starają się pozyskać kraje arabskie do koalicji antyterrorystycznej. W tym celu na w najbliższym czasie na Bliski Wschód pojedzie amerykański sekretarz obrony - Donald Rumsfeld. Rzeczniczka Pentagonu odmówiła jednak ujawnienia szczegółów tej misji. Nie wiadomo nawet, jakie kraje odwiedzi Rumsfeld. - To zależy od wyników konsultacji, które już się rozpoczęły - powiedziała Victoria Clarke. Na pewno jednym z tych państw będzie Arabia Saudyjska - do niedawna wierny sojusznik Amerykanów w tym regionie. Teraz jednak władze w Rijadzie oponują, by z ich terytorium wyszedł atak na Talibów ukrywających Osamę bin Ladena i nie chcą się zgodzić na szersze udostępnienie swych baz dla amerykańskich sił.