Demonstrującym w czwartkowy wieczór przeszkodziła pogoda - nad amerykańską stolicą przeszła burza. Po jej zakończeniu przed Białym Domem zostało ok. 300 osób. "Deszcz nie zmyje waszych win" - słyszą funkcjonariusze strzegący prezydenckiej rezydencji. Podobnie jak w poprzednie dni są oni często wyzywani. Obywa się jednak bez poważnych incydentów i aresztowań. Na ulicach widać mniej oddziałów służb bezpieczeństwa niż na początku tygodnia. Portal CNN donosi, że na ulice amerykańskiej stolicy skierowano nawet 5,8 tys. funkcjonariuszy i wojskowych, w tym Gwardię Narodową, Federalne Biuro Śledcze (FBI), straż graniczną oraz służbę więzienną. W centrum miasta w czwartek można było spotkać nawet żołnierzy sił powietrznych. Część oddziałów, strzegących porządku w Waszyngtonie, na mundurach nie ma żadnych widocznych znaków rozpoznawczych. Funkcjonariusze często nie odpowiadają na pytania mediów, do jakich służb przynależą i kto jest ich dowódcą. "Zamieszki, plądrowanie, wandalizm" "Kto tym dowodzi? Kto jest dowódcą? Oczekujemy na odpowiedzi" - mówiła o sprawie na czwartkowej konferencji prasowej szefowa Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi. Demokratka wysłała list do prezydenta, prosząc go o wykaz rządowych agencji uczestniczących w operacji oraz wskazanie, jaką pełnią rolę. Donald Trump mówi, że szanuje prawo do pokojowego demonstrowania. W poniedziałek - po nocy protestów, z których cześć przerodziła się po zmroku w zamieszki - ogłosił, że kieruje do stolicy USA "tysiące ciężko uzbrojonych żołnierzy, członków personelu wojskowego i służb bezpieczeństwa, by zakończyć zamieszki, plądrowanie, wandalizm, napaści oraz bezmyślne niszczenie mienia". Godzina policyjna Po deklaracji prezydenta o zmobilizowaniu wojska siły bezpieczeństwa wymogły w nocy z poniedziałku na wtorek godzinę policyjną, rozpraszając tłum w mniejsze grupki. Demonstrujący niekiedy chowali się w domach; w jednym z nich przyjęto na noc ponad 70 osób. Nad miastem nisko latały wojskowe śmigłowce. Zniżały się nawet poniżej dachów budynków, co jest przedmiotem śledztwa Gwardii Narodowej. Trump - jak pisze portal CNN - uważa, że "przywrócenie kontroli" w Waszyngtonie ma być przykładem dla innych miast. W Dystrykcie Kolumbii prezydent jest wyjątkowo niepopularny - w wyborach w 2016 roku otrzymał tu jedynie 4,09 proc. głosów. Jego rywalka, Hillary Clinton, dostała ich ponad 20 razy więcej.