Demonstranci, przeważnie kobiety, przemaszerowali ulicami Waszyngtonu wznosząc okrzyki "Moje ciało, mój wybór!". Marsz zakończył się demonstracją przed Białym Domem. Podczas demonstracji domagano się prawa do przerywania ciąży "na życzenie i bez usprawiedliwiania się". Jedna z demonstrantek, 37-letnia Becca, powiedziała dziennikarzom, że prezydent "powinien się obudzić". Oceniła, że podpisane przez niego w piątek rozporządzenie mające zwiększyć dostęp Amerykanek do pigułek aborcyjnych oraz zapewnić ochronę kobietom poszukującym informacji na temat aborcji, "to za mało". Orzeczenie Sądu Najwyższego w sprawie aborcji Rozporządzenie było reakcją na ogłoszone w czerwcu orzeczenie Sądu Najwyższego USA, który zniósł obowiązujące od prawie 50 lat federalne prawo do aborcji w początkowych stadiach ciąży, oddając prawo do regulacji tej kwestii władzom stanowym i Kongresowi. Biden określił to orzeczenie jako "straszne i radykalne". - Jestem tutaj aby zapewnić żeby moje córki nie były zmuszone cofnąć się o 50 lat do czasów potajemnych aborcji - powiedziała inna demonstrantka, 50-letnia Christine. Prezydenta w czasie demonstracji nie było w Białym Domu bowiem weekend spędza w swojej posiadłości w stanie Delaware.