Prokuratorzy podkreślili, że Cohen kierował się "osobistą chciwością" oraz, że "wielokrotnie wykorzystywał swoją władzę i wpływy dla przestępczych celów". Cohen przyznał się do tych zarzutów w sierpniu. O wysokości kary zadecyduje sędzia federalnego sądu okręgowego na nowojorskim Manhattanie William Pauley. Prokuratorzy są zdania, że Cohen powinien spędzić za kratkami cztery lata. Zdaniem prokuratorów, kara więzienia dla Cohena może być tylko nieznacznie złagodzona z uwagi na jego współpracę ze specjalnym prokuratorem Robertem Muellerem, który prowadzi śledztwo w sprawie tzw. "Russiagate", czyli zarzutów o kontakty między sztabem wyborczym Trumpa i przedstawicielami Kremla przed wyborami prezydenckimi w 2016 r. Obrońcy Cohena wnieśli o uchylenie kary więzienia motywując to jego współpracą z Muellerem i prokuratorami w Nowym Jorku oraz tym, że wziął odpowiedzialność za swoje postępowanie. Wyrok ma być ogłoszony w przyszłym tygodniu, w środę. Biuro prokuratora Muellera podkreśliło w opublikowanym komunikacie, że chociaż Cohen współpracował w kwestii "Russiagate", to jednak "rozmyślnie i z premedytacją" składał niezgodne z prawdą zeznania w Kongresie m. in. na temat planów budowy wieżowca Trump Tower w Moskwie. Mueller oświadczył, że kłamstwa Cohena na temat tego projektu "miały istotne znaczenie" dla jego śledztwa w sprawie "Russiagate". Podkreśla się, że sprawa Cohena, a także byłego szefa kampanii wyborczej Trumpa Paula Manaforta oskarżonego o składanie fałszywych zeznań, stają się coraz bardziej dotkliwym politycznym obciążeniem dla obecnego prezydenta.