John Hinckley miał 25 lat, gdy postrzelił prezydenta Reagana, jego rzecznika prasowego oraz dwóch agentów Secret Service. Podczas procesu ława przysięgłych uznała go za niepoczytalnego i zamiast do więzienia trafił do szpitala psychiatrycznego. W tej chwili 60-letni Hinckley spędza 17 dni w miesiącu w domu swojej matki, a pozostały czas - w szpitalu. Wczoraj w sądzie federalnym w Waszyngtonie adwokat Hinckleya argumentował, że jego klient jest już niemal zdrowy psychicznie i ryzyko niebezpiecznych zachowań z jego strony jest niewielkie. Departament Sprawiedliwości sprzeciwia się jednak bezwarunkowemu zwolnieniu. Prokuratorzy federalni argumentują, że jeśli Hinckley miałby być wypuszczony, to powinno się zastosować monitoring w postaci bransolety GPS oraz lokalizatora w telefonie komórkowym. Chcą także ograniczenia możliwości jego poruszania się do 50 kilometrów od Williamsburga, gdzie mieszka jego matka. Sędzia wysłuchał racji obu stron, ale nie poinformował, kiedy wyda orzeczenie.