Podziemny bunkier, w którym mieści się centrum dowodzenia, pozostał nietknięty. Według Pentagonu, ogień nie zagroził samym pociskom. Silosy z rakietami zbudowano bowiem w pewnej odległości od bazy. Pożar wybuchł natomiast w pomieszczeniach dla załogi jednostki i wkrótce rozprzestrzenił się na inne budynki. Bunkier - skonstruowany tak, by mógł wytrzymać atak nuklearny - natychmiast odcięto od reszty świata. Przebywało w nim wówczas dwóch ludzi. Jednak, jak powiedział rzecznik Departamentu Obrony, byli oni całkowicie bezpieczni.