Trump wydał swoją proklamację 9 listopada, kiedy zmierzające przez terytorium Meksyku karawany migrantów zbliżały się do granicy USA. Zgodnie z proklamacją, urzędnicy graniczni mieli rozpatrywać wnioski o azyl tylko tych migrantów, którzy pojawili się na oficjalnych przejściach granicznych. Tymczasem wielu migrantów sforsowało granicę w miejscach do tego nieprzeznaczonych, np. pokonując graniczną rzekę Rio Grande wpław. Przeciwko proklamacji protestowały organizacje broniące praw obywatelskich, argumentując, że jest ona sprzeczna z prawem federalnym. Stanowi ono, że migranci mogą ubiegać się o azyl niezależnie od tego, czy znaleźli się na terytorium USA legalnie, czy nielegalnie. W ubiegłym miesiącu sędzia sądu pierwszej instancji Jon Tigar czasowo zawiesił proklamację, a później odmówił jej przywrócenia. Administracja Trumpa określiła to orzeczenie jako "absurdalne" i odwołała się do sądu apelacyjnego. Sąd, chociaż niejednogłośnie, podzielił jednak stanowisko sędziego Tigara, wskazując, że prezydent przekroczył swoje uprawnienia. Tego rodzaju zmiana postępowania wymaga bowiem zgody Kongresu. "Władza wykonawcza próbowała, wbrew prawu, ominąć Kongres" - napisał w orzeczeniu sędzia sądu apelacyjnego Jay Bybee, powołany na to stanowisko przez republikańskiego prezydenta George'a W. Busha. Rzecznik Departamentu Sprawiedliwości Steven Stafford odmówił bezpośredniego odniesienia się do orzeczenia sądu, ale przypomniał, że system azylowy jest przeciążony i działa nieskutecznie. Dodał, że władza wykonawcza będzie nadal "korzystać ze swoich uprawnień, aby rozwiązać kryzys na południowej granicy".