Członkowie komisji muszą przejrzeć wszystkie wrzucone do urn karty wyborcze - dokładnie 462 tysiące 657. Będzie to robić 25 czteroosobowych ekip. Maja pracować po czternaście godzin dziennie, by zakończyć całą operację w ciągu 6-7 dni. Liczenie odbywa się w bunkrze używanym jako główna kwatera kryzysowa podczas huraganów. By nie tracić czasu, liczący nie mają prawa rozmawiać. Jedynym dopuszczalnym słowem jest "sprzeciw". O losie niewłaściwie przedziurkowanych kart wyborczych będzie decydować trzech członków komisji w obecności adwokatów Georga Busha i Ala Gora. O wyniku wyborów prezydenckich na terenie stanu Floryda przesądzą ostatecznie głosy wysłane pocztą. Obaj kandydaci wciąż liczą na zwycięstwo - republikanie na głosy amerykańskich wojskowych, a demokraci na Żydów z Florydy, z których znaczna część mieszka w Izraelu. Ci ostatni, zdaniem sztabu Gora, będą głosować na demokratę ze względu na osobę kandydata na wiceprezydenta Joe Libermana, ortodoksyjnego Żyda.