Z treści pozwu, który przytacza lokalna gazeta "Detroit Metro Times" wynika, że do zabicia psa Tiffany Lindsay doszło we wrześniu 2021 r. Policjant Steven Brandon bez uzyskania nakazu sądu przeskoczył ogrodzenie podwórka w poszukiwaniu podejrzanego w sprawie kradzieży auta. Miał tym samym naruszyć prawa Lindsay wynikające z czwartej poprawki, gwarantującej prawo do m.in. nietykalności osobistej, mieszkania i mienia. Policjant zabił psa. "Bezduszna obojętność" "Według raportu policyjnego, pies kobiety, Jack, rzucił się na funkcjonariusza, gryząc go w przedramię i rozrywając spodnie. Brandon w odpowiedzi uderzył zwierzę kilka razy, a następnie wyciągnął broń i zastrzelił psa. Po wszystkim policjant próbował ukryć zwłoki przed powódką, wpychając je do kosza na śmieci należącego do jej sąsiada" - informują dziennikarze. Adwokat Lindsay Christopher S. Olson podkreśla, że gdyby Brandon zapukał do drzwi kobiety i poprosił o pozwolenie na przeszukanie posesji, to ten dramat "nigdy by się nie wydarzył". Działania policjanta ocenił jako "celowe", "rażąco niedbałe" i stanowiące "bezduszną obojętność wobec konstytucyjnych praw powoda". Funkcjonariusze odmawiają komentarza do sprawy, powołując się na toczące się postępowanie sądowe. Jednocześnie zapewniają, że trwa dochodzenie wobec "wymienionych funkcjonariuszy". Problemy policji w Detroit Zabicie Jacka wznowiło dyskusję na temat pracy policji w Detroit. W pozwie podkreślono, że w lokalnym departamencie panuje przyzwolenie na strzelanie do psów, ignorując tym samym czwartą poprawkę. "Detroit Metro Times" przypomina dochodzenie miesięcznika "Reason" z 2016 r., które wykazało, że jeden z policjantów z miasta zabił ponad 80 psów podczas swojej kariery, unikając odpowiedzialności. "Od 2016 r. miasto na skraju bankructwa wypłaciło ponad 460 tys. dolarów na ugody w pięciu osobnych sprawach o zabójstwa psów" - wyliczają dziennikarze.