28-letni Darren Wilson był do tej pory na zwolnieniu. Dymisja, którą złożył, wchodzi w życie ze skutkiem natychmiastowym - poinformował adwokat Neil Bruntrager. Sam Wilson powiedział gazecie "St. Louis Post-Dispatch", że odchodzi ze służby z własnej woli. Wyjaśnił, że lokalny wydział policji otrzymywał groźby przestrzegające przed jego dalszym zatrudnianiem. - Nie chcę, by jeszcze ktoś został skrzywdzony z mojego powodu - dodał. Śmierć nastolatka lokalna społeczność uznała za przestępstwo na tle rasowym. Rozpoczęły się gwałtowne protesty, które szybko przerodziły się w rozruchy, podpalenia i rabunki sklepów. 25 listopada ława przysięgłych uznała, że nie ma podstaw, aby Wilson stanął przed sądem pod zarzutem morderstwa. Po tej decyzji doszło do kolejnej fali rozruchów. Protesty wybuchły też m. in. w Bostonie, Nowym Jorku, Los Angeles, Dallas i Atlancie. Policja z Ferguson, mieście zamieszkałym głównie przez Afroamerykanów, twierdziła po śmierci Browna, że nastolatek zachowywał się agresywnie. Natomiast świadkowie utrzymywali, że Wilson strzelał do nieuzbrojonego Browna, choć ten stał z rękami podniesionymi do góry.