Oficer Policji Kapitolu Michael Byrd, który śmiertelnie postrzelił 6 stycznia uczestniczkę szturmu na Kapitol Ashli Babbitt, ocenił w wywiadzie, że ocalił w ten sposób życie "niezliczonej liczby osób". Imię policjanta zostało w piątek upublicznione po raz pierwszy. "Wykonałem swoją pracę" W wywiadzie dla NBC, Byrd, policjant z 28-letnim stażem, opisywał m.in. okoliczności, w których doszło do postrzelenia Babbitt. Jak stwierdził, zabarykadowane drzwi, których bronił, prowadziły do lobby przed salą obrad Izby Reprezentantów, gdzie schroniło się 60-80 kongresmenów i ich asystentów. - Po tym jak zabarykadowaliśmy drzwi, byliśmy właściwie w potrzasku. Nie było drogi odwrotu, nie było drogi ucieczki - mówił czarnoskóry policjant. - Wiem, że tego dnia uratowałem życie niezliczonej liczby osób. Wiem, że członkowie Kongresu, tak jak i moi koledzy i pracownicy, byli poważnie zagrożeni. Wykonałem swoją pracę - dodał. "Mówili, że mnie zabiją" Byrd stwierdził, że przed oddaniem strzału wielokrotnie ostrzegał uczestników zamieszek, którzy próbowali przedrzeć się przez barykadę, że ma pistolet i będzie strzelał. Dodał, że na oddanie strzału czekał do ostatniego momentu, kiedy Babbitt próbowała przejść przez wybitą szybę drzwi. Byrd powiedział też, że poradził kongresmenom, by w razie gdyby napastnicy przedostali się przez barykadę, odpięli przypinki z garniturów, które mogłyby wskazywać, że są członkami parlamentu. Policjant przyznał, że po tym, jak środowiska skrajnej prawicy odkryły jego tożsamość, był zmuszony się ukrywać, ze względu na otrzymywane pogróżki. - Mówili, że mnie zabiją, odetną mi głowę - mówił oficer. Jego życie było zagrożone O tym, że tożsamość Byrda jest znana, wielokrotnie napominał były prezydent Donald Trump, który stwierdził, że Babbitt została "zamordowana przez kogoś, kto nigdy nie powinien był pociągnąć za spust". Trump insynuował też - wbrew faktom - że funkcjonariusz pracował dla wysoko postawionego polityka i wzywał do wyciągnięcia odpowiedzialności wobec policjanta. Byrd powiedział, że kilkakrotnie eskortował Trumpa podczas jego wizyt w Kapitolu i poglądy polityczne są dla niego nieważne. Śledztwo przeprowadzone przez prokuraturę federalną wykazało w kwietniu bieżącego roku, że Byrd miał powody sądzić, że jego życie lub życie chronionych przez niego kongresmenów było zagrożone.