Według opublikowanego komunikatu wojska Asada mogły użyć tej broni w ubiegłą niedzielę w północno-zachodniej Syrii podczas ataku na siły rebeliantów. "Wciąż zbieramy informacje na temat tego ataku, ale powtarzamy ostrzeżenie: jeśli reżim Asada użyje broni chemicznej, to Stany Zjednoczone i ich sojusznicy udzielą szybkiej i odpowiedniej odpowiedzi" - głosi oświadczenie. Prezydent USA Donald Trump już dwukrotnie zarządzał ataki lotnicze na siły Asada: w kwietniu 2017 r. w odwecie za atak z użyciem gazu bojowego sarin oraz rok później w odpowiedzi na atak chemiczny na ludność cywilną w mieście Duma. Według rzecznika Departamentu Stanu Morgana Ortagusa podejrzewany nowy atak "jest częścią kampanii przemocy prowadzonej przez reżim Asada, stanowiącej naruszenie porozumienie o przerwaniu ognia chroniącego miliony cywilów w prowincji Idlib". Dodał on, że ataki te, "które grożą destabilizacją całego regionu, muszą być przerwane". Od końca kwietnia br. wojska rządowe, wspierane przez rosyjskich sojuszników, nasiliły ataki na prowincję Idlib, ogłoszoną we wrześniu 2018 roku tzw. "strefą deeskalacji". Prowincja jest ostatnią enklawą ugrupowań dżihadystów, w tym z organizacji Hajat Tahrir al-Cham, kiedyś będącej syryjską filią Al-Kaidy.