Rozpoczęto dochodzenie w sprawie naruszenia wymogów bezpieczeństwa przez Martina Indyka. Oznacza to między innymi, że ambasador nie ma już dostępu do poufnych materiałów i musi być eskortowany przy wejściu do budynku Departamentu Stanu. Sprawą zajęła się FBI. Według "The Washington Post" Indykowi zarzuca się między innymi "niewłaściwą wymianę informacji oraz nieprzestrzeganie podstawowych zasad bezpieczeństwa narodowego" w czasach zanim jeszcze został ambasadorem USA w Izraelu. Przedstawiciel Departamentu Stanu, który zastrzegł sobie anonimowość, podkreślił, iż nie chodzi tu jednak o szpiegostwo. "The Washington Post" zauważa, że zawieszenie dyplomaty w uprawnieniach oznacza, że praktycznie nie będzie dłużej brał udziału w procesie pokojowym między Izraelem a Palestyńczykami.