Do dramatu doszło w Grovetown w stanie Georgia. 11-letni Justin wracał na rowerze do domu, gdy rzuciły się na niego trzy psy. Chłopiec został przez nie ściągnięty z jednośladu i wpadł do rowu, gdzie rozegrał się dramat. W wyniku okrutnego ataku chłopiec stracił ucho, psy wyrwały mu też 80 proc. skóry głowy. 11-latek zaatakowany przez psy. "Bronił się" Ericka Gilstrap, matka Justina powiedziała, że krzyk jej syna usłyszał jego siostrzeniec, który mieszkał w pobliżu. Wyszedł z domu, żeby zobaczyć, co się stało. Przeraźliwe odgłosy dochodziło z rowu. Zbliżając się do niego chłopak dostrzegł pitbulle i zadzwonił na numer alarmowy. - Justin był sam, kiedy to się stało, nie mogę tego przeżyć, to dla mnie najbardziej bolesne - opisuje jego matka. Dodaje, że chłopiec walczył podczas ataku, kopał psy, które pogryzły też jego stopy. Na miejscu zjawiła się babcia Justina, która zaczęła przeganiać rozwścieczone bestie. Wtedy jeden z psów ugryzł ją w przedramię. - Wszędzie była tylko krew - relacjonuje Ericka. Ciało jej syna było całe pokryte ranami i siniakami. 11-latek w krytycznym stanie trafił do szpitala, gdzie przeszedł wiele operacji. - Boję się nawet go przytulić, nie chcę go zranić - mówi Ericka. Przestroga dla właścicieli psów Zdarzenie miało miejsce 2 stycznia, zostało opisane przez portal yahoo!. W artykule podano, że właściciel psów został zatrzymany przez policję. Matka 11-latka udostępniła w mediach społecznościowych zdjęcia syna ze szpitala, by były przestrogą. Widać na nich chłopca po operacji. - Jeśli nie czujesz się bezpiecznie, kiedy widzisz biegającego wolno psa, zadzwoń pod numer alarmowy - podkreśliła. - Po ataku nasze życie zmieniło się na zawsze - dodała kobieta. W sieci ruszyła zbiórka pieniędzy na leczenie Justina. Do piątku, 13 stycznia, zebrano na niej 139 tys. dolarów.