W artykule zatytułowanym "Jak daleko pójdziemy w poparciu dla Gruzji" w poniedziałkowym wydaniu dziennika autor zwraca uwagę, że po rosyjskiej inwazji na Gruzję i okupacji Osetii Południowej cena amerykańskiej pomocy dla Gruzji w zachowaniu jej niepodległości jest wyższa niż przed inwazją i sugeruje, że Waszyngton nie będzie w stanie jej zapłacić. "Co jest w stanie zrobić Obama? Prezydent-elekt i jego wiceprezydent Joe Biden wyrazili silne poparcie dla Gruzji przed i po wojnie. Jednak zachowanie niepodległości powojennej Gruzji będzie prawdopodobnie wymagać amerykańskiego zaangażowania na całkowicie nową skalę: już nie tylko pewnego rodzaju środków ochronnych jako substytutu członkostwa NATO, tylko broni w celu odstraszenia rosyjskich czołgów; nie tylko porad jak obniżać cła i podatki, tylko miliardowych dotacji, aby utrzymać kraj na powierzchni do czasu, aż wrócą tam inwestorzy" - pisze Diehl. "Pomoc taka może być użyta przez (premiera Rosji Władimira) Putina do wywołania kłótni między Obamą a Europą, albo jako pretekst do wstrzymania współpracy z USA w sprawie Iranu. A jeśli nowa administracja zawaha się czy warto ryzykować konfrontację z Rosją dla niepodległości Gruzji? Rosyjskie wojska wtedy na pewno wyruszą na Tbilisi" - pisze publicysta "Washington Post".