"Próbą zastraszania dyplomaty - świadka brutalności władz syryjskich" nazwał czwartkową napaść na ambasadora Roberta Forda rzecznik Białego Domu Jay Carney. Zwolennicy prezydenta Syrii Baszara el-Asada obrzucili w czwartek kamieniami i pomidorami ambasadora Forda i towarzyszących mu amerykańskich dyplomatów, którzy w Damaszku przybyli na spotkanie z członkiem syryjskiej opozycji. Nikt nie został ranny. "Zastraszanie przez prorządowy tłum to nie jest cywilizowane zachowanie. To niewybaczalna napaść, która odzwierciedla nietolerancję ze strony reżimu (Syrii) i jego stronników" - powiedział rzecznik Departamentu Stanu Mark Toner. Dodał, że ambasador Robert Ford i jego współpracownicy wrócili bezpiecznie do ambasady. Odrzucił oskarżenia władz syryjskich, które utrzymują, że USA próbują podsycać przemoc w stosunku do syryjskich sił bezpieczeństwa. Według relacji świadków dyplomaci odwiedzili w Damaszku Hasana Abdelazima, centrowego polityka, który za warunek jakichkolwiek rozmów z reżimem prezydenta Asada uważa zakończenie pacyfikowania przez władze trwających od pół roku antyrządowych protestów. W protestach tych zginęło ponad 2,7 tysiąca ludzi, a około 15 tysięcy, jak podaje syryjska organizacja praw człowieka, zostało zatrzymanych.