Płomienie szalejące od kilku miesięcy zwłaszcza w stanach Kalifornia, Oregon i Waszyngton nieco w ostatnich dniach osłabły. Eksperci ostrzegają jednak, że niebezpieczne konsekwencje zadymienia mogą się utrzymywać na długo po jego ustąpieniu.W wyniku pożogi zmarło co najmniej 29 osób. Złapano też kilkunastu podpalaczy. Groźne związki w powietrzu Jak zauważają specjaliści wdychanie zanieczyszczonego dymem powietrza jest niebezpieczne, ponieważ zawiera bardzo drobne cząsteczki przenikające głęboko do płuc. Może to wywołać m.in. ataki astmy i zatrzymanie akcji serca. Wpłynie też na stan zdrowia osób cierpiących z powodu Covid-19. Niebezpieczne osuwiska Geolog z University of Oregon, Josh Roering, podkreśla, że region jest również narażony na długoterminowe zagrożenie osuwiskami. Mogą się pojawić za trzy lub cztery lata, gdy korzenie spalonych drzew stracą zdolność utrzymywania gleby, a ulewny deszcz zdestabilizuje zbocze, powodując jego zsuwanie. Z kolei w ocenie Zygmunta Staszewskiego, inżyniera pożarnictwa z 40-letnim doświadczeniem, wykładowcy Uniwersytetu Nowojorskiego Uniwersytetu NYU sytuacja w tym roku jest wielokrotnie gorsza niż w minionym, w którym także dochodziło do pożarów. Dotychczas spłonęło ok. 1 200 tys. hektarów. "Przyczyn nasilenia fali pożarów jest dużo. Na zachodnim wybrzeżu była sucha zima. Latem wystąpiły bardzo wysokie temperatury. Tylko w samej Kalifornii w sierpniu zarejestrowano 14 tys. uderzeń piorunów. Ponadto w zamieszkałych okolicach złapano kilkunastu podpalaczy" - wyliczył Staszewski. Jego zdaniem wiele płonących lasów znajduje się pod nadzorem władz stanowych, które zaniedbały ciążące na nich obowiązki. Co poszło nie tak? "Powinno się tam wycinać pasy przeciwpożarowe metodą mechaniczną (piłami), lub kontrolowanymi podpaleniami. Ważne jest także, aby nie było za dużo zwalonych drzew i suchych krzaków. Kalifornia, Oregon i stan Waszyngton nie zadbały o to albo z powodu kryzysu finansowego, albo nie jest to dla nich priorytetem" - wyjaśnił Staszewski, który ma tytuł "fellow" Międzynarodowego Stowarzyszenia Inżynierów Pożarnictwa. Jak dodał specjalista, Kalifornia dopiero w sierpniu podpisała porozumienie z US Forest Service (agencja Departamentu Rolnictwa administrująca lasy i tereny trawiaste) na wycinkę i usuwanie martwych drzew na obszarze ponad 404.6 tys. hektarów lasów kosztem milionów dolarów. Tylko w tym jednym stanie, zaznaczył, należałoby to zrobić na terenie obejmującym ponad 8 mln. hektarów, co wskazuje na skalę zaniedbań. Pożoga łączy się też z dużymi obciążeniami finansowymi dla gospodarki. 20 mld dolarów to dopiero początek Zdaniem Toma Corringhama, badacza z Scripps Institution of Oceanography jest jeszcze zbyt wcześnie, aby ocenić całkowite skutki pożarów. Szacuje, że bezpośrednie koszty szkód mogą wynieść ponad 20 miliardów dolarów. Oprócz wydatków związanych z walką z ogniem i zniszczeniem mienia, będą inne w tym za opiekę zdrowotną, utracone wpływy z podatków, turystyki i zmniejszoną wartość nieruchomości. Jak pisze "New York Times" badania wykazują, że koszty pośrednie mogą co najmniej dorównać bezpośrednim. Niektórzy eksperci twierdzą nawet, że mogą je wielokrotnie przewyższyć. Powołując się na opinie ekspertów telewizja NBC ostrzega zaś, że w ocieplającym się świecie niszczycielskie pożary, takie jak te teraz, będą jeszcze częstsze. Zmiany klimatyczne prawdopodobnie spowodują, że pożoga stanie się bardziej destrukcyjna, co niesie ze sobą ogromne konsekwencje środowiskowe, finansowe i zdrowotne dla najbardziej zagrożonych żywiołem społeczności. Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski