- Na Kubie nie ma ciągot ku demokracji - powiedział na briefingu dla dziennikarzy zastępca sekretarza stanu Tom Shannon, któremu podlegają sprawy Ameryki Łacińskiej. Wcześniej w grudniu Raul Castro, pełniący obowiązki prezydenta Kuby w zastępstwie swego chorego brata Fidela, wystąpił wobec Waszyngtonu z ofertą bezpośrednich rozmów. Fidel Castro nie pokazał się publicznie od końca lipca, kiedy to przeszedł operację jelit, a wiarygodnych doniesień o stanie jego zdrowia brak. Według Shannona, od momentu przejęcia władzy przez Raula nasiliły się represje wobec politycznych dysydentów. - To przeniesienie władzy nastąpiło w niekorzystnym momencie. Z Fidelem wciąż przy życiu (i Raulem na jego miejscu) reżym naprawdę stał się surowszy i bardziej ortodoksyjny i w żaden sposób nie można się zorientować, jaki kierunek przybierze po Fidelu - zaznaczył Shannon. Jego zdaniem "nie da się dostrzec jakichkolwiek figur politycznych, które mogłyby się stać reformatorami", a w miarę zbliżania się końca ery Castro, represyjność reżymu najprawdopodobniej wzrośnie. - Władze Kuby zademonstrowały gotowość reagowania na jakiekolwiek akcje w kubańskim społeczeństwie, które mogą stać się wyzwaniem dla państwa, i nie jest to dobry znak - podkreślił amerykański dyplomata.