Szefowa amerykańskiej dyplomacji rozmawiała z dziennikarzami na pokładzie samolotu, którym podróżowała do Holandii na odbywającą się we wtorek z inicjatywy USA międzynarodową konferencję poświęconą Afganistanowi. - Sądzę, że konferencja ta będzie okazją, aby wszystkie państwa, w tym również Iran, zadeklarowały, jak chciałyby uczestniczyć (w misji stabilizacyjnej w Afganistanie - przyp. red.) - powiedziała Clinton. - Fakt, że (państwa te) przyjęły zaproszenie wskazuje, że widzą dla siebie rolę do odegrania - zauważyła. W konferencji, która odbędzie się pod auspicjami ONZ w Hadze, udział wezmą 72 kraje, w tym Iran i USA. W związku z tym pojawiły się spekulacje, że między przedstawicielami obu państw dojdzie do "istotnego spotkania". Amerykański Departament Stanu konsekwentnie wykluczał dotąd taką możliwość. Także Clinton podkreśliła w poniedziałek, że nie ma w planach bliższych rozmów z wysłannikiem Teheranu. Zastrzegła jednak, że niczego nie wyklucza. W przeciwieństwie do prezydenta George'a W. Busha, który prowadził politykę izolacji Iranu, administracja Baracka Obamy usiłuje zaangażować Teheran w proces rozwiązywania międzynarodowych problemów, szczególnie tych, które leżą we wspólnym interesie tych państw. Na pokładzie samolotu sekretarz stanu oświadczyła również, że USA przeznaczą 40 mln dol. (30 mln euro) na rzecz oenzetowskiego funduszu, który posłuży do sfinansowania zaplanowanych na sierpień wyborów w Afganistanie. Wcześniej w poniedziałek 60 mln euro na ten cel wyasygnowała Unia Europejska. W minionym tygodniu Barack Obama ogłosił nową strategię walki z talibskimi rebeliantami. Oprócz zwiększenia liczby amerykańskich żołnierzy w Afganistanie, kluczowym aspektem tej strategii jest potraktowanie tej wojny jako problemu regionalnego. Oznacza to, że ostateczne zwycięstwo wymagać będzie współpracy wielu krajów sąsiednich, w tym Iranu.