Rzecznik Pentagonu Geoff Morrell powiedział w poniedziałek wieczorem (czasu miejscowego), że tamta operacja nie przebiegła tak, jak powinna. Wystąpiły "pewne problemy" z taktyką, techniką i samym przeprowadzeniem nalotu. Gazeta "Washington Post" napisała we wtorek, że podczas operacji 4 maja amerykańskie bombowce pospieszyły z pomocą jednostce sił Afganistanu, walczącej z talibami. Nalot w gęsto zamieszkanym rejonie był jednak źle przygotowany. Według "Washington Post" jeden z bombowców B1 zrzucił 1000-kilogramową bombę na budynek, mimo że nie otrzymał przedtem niezbędnych informacji od oddziałów naziemnych. Duża liczba cywilnych ofiar ataków z powietrza już wielokrotnie powodowała napięcia między Waszyngtonem a Kabulem. Po zajściu z 4 maja prezydent Barack Obama obiecywał, że siły amerykańskie będą dokładać wszelkich starań, żeby zapobiegać ofiarom wśród ludności cywilnej.