Leah Lokan, 65-letnia pielęgniarka z Kalifornii, wybrała się z dwoma przyjaciółkami na górską wycieczkę - podaje BBC. Kobiety rozbiły obóz w lesie, właśnie tam zaatakował je ważący 181 kg niedźwiedź. Lokan była zapaloną rowerzystką, jak wspomina jej siostra "kochała przyrodę i miała pasję do życia". Do ataku doszło około 4 nad ranem. Zwierzę wyciągnęło z namiotu Leah Lokan. 65-latka zmarła w wyniku odniesionych obrażeń. Polowanie na niedźwiedzia trwało trzy dni. Udało się go schwytać, gdy napadał na kurnik. Wtedy został zastrzelony. Zwierzę zabito około 3 kilometrów od miejsca, w którym dostało do tragedii. Strażnicy leśni są pewni, że martwy niedźwiedź to sprawca ataku. Porównali DNA zastrzelonego zwierzęcia ze śladami uzyskanymi w miejscu tragedii.