Około godziny 14 we wtorek do domu w Somerset w stanie New Jersey zapukali policjanci, którzy mieli do przekazania tragiczne wieści. Dwuletnia córka mieszkającej tam pary przez siedem godzin była uwięziona w samochodzie, który nagrzał się do 80 stopni Celsjusza. Nieprzytomną dziewczynkę na tylnym siedzeniu hondy civic zauważył sąsiad - mężczyzna wyciągnął dziecko z auta i wykonał resuscytację krążeniowo-oddechową - ta niestety nie przyniosła efektu. "Padła na ziemię i zaczęła krzyczeć" Kiedy matka dziewczynki usłyszała tragiczną wiadomość, "padła na ziemię, krzycząc z bólu i udręki". Media odnotowują chwytający za serce moment, w którym kobieta przytula się do pocieszającego ją policjanta. "Udręczone krzyki kobiety było słychać w okolicy" - przekazały media, powołując się na relację sąsiadów. Jedna z mieszkających obok kobiet powiedziała "The Franklin Reporter", że "ten dźwięk był druzgocący". "Jako matka czułam jej ból, chciało mi się płakać. Ta śmierć dotknęła całą okolicę" - dodała kobieta. Sąsiedzi opisywali parę jako "wspaniałych rodziców, którzy bardzo kochają swoje córki". Nie jest obecnie jasne, dlaczego zostawili dziecko w samochodzie i czy w związku z tragiczną śmiercią dwulatki usłyszą zarzuty. To 22. przypadek w USA w tym roku Dane portalu kidsandcars.com wskazują, że było to 22. dziecko w USA w tym roku, które zmarło z powodu pozostawienia go w nagrzanym samochodzie. Elizabeth Crapo, matka 20-miesięcznej Marah, która zmarła w identycznych okolicznościach, powiedziała: - Każdy rodzic popełnia błędy, niektóre niestety prowadzą do tragedii, której nikt się nie spodziewa. - I nagle stajesz się częścią klubu, do którego nikt nie chce należeć - dodała. Z kolei Austin, ojciec Marah powiedział: - Zawiodłem swoje dziecko. Nikt i nic nie sprawi, że poczuję się jeszcze gorzej.