Do nietypowej sytuacji doszło pod koniec kwietnia na pokładzie samolotu z Salt Lake City do Honolulu. Podczas siedmiogodzinnego lotu, gdzieś nad Pacyfikiem, na świat przyszedł mały Raymond - podaje portal abc7.com. Chłopiec urodził się w 29. tygodniu ciąży, a jego matka utrzymuje, że nie wiedziała, że spodziewa się dziecka. Mimo że poród odbył się w niecodziennych okolicznościach, to kobieta i dziecko nie zostali bez opieki medycznej. Okazało się, że na pokładzie samolotu są lekarz i trzy pielęgniarki, które na co dzień pracują na oddziale intensywnej terapii w szpitalu North Kansas City. - Byliśmy mniej więcej w połowie lotu, kiedy usłyszeliśmy, że kobieta woła o pomoc - relacjonuje jedna z pielęgniarek cytowana w komunikacie opublikowanym przez szpital. Personel zajął się matką i dzieckiem przez kolejne trzy godziny, aż do wylądowania samolotu w Honolulu. Jak opisał lekarz, konieczna była improwizacja, m.in. pępowinę zawiązano sznurowadłami, a tętno dziecka mierzono za pomocą smartwatcha. Po wylądowaniu oboje trafili do szpitala, gdzie dwa dni później lekarz i pielęgniarki odwiedzili pacjentów. Kobietę wypisano już z placówki, chłopiec na razie w niej pozostanie.