W amerykańskiej stolicy mimo godziny policyjnej (została ustalona od godz. 23 do 6 rano dnia następnego czasu lokalnego), doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek do gwałtownych protestów osób wzburzonych zabiciem przed tygodniem przez policję w Minneapolis Afroamerykanina George'a Floyda. Siły bezpieczeństwa odsunęły część manifestantów z placu Lafayette'a przed Białym Domem. Demonstracje odbywały się w kilku dzielnicach Waszyngtonu. Wielu z protestujących zachowywało się agresywnie, podpalano samochody. Zdewastowany pomnik Kościuszki Przed Białym Domem zdewastowany został pomnik Tadeusza Kościuszki. Cokół pomnika polskiego i amerykańskiego bohatera narodowego zamalowano antyprezydenckimi napisami. Informację o tym podał jako pierwszy, obecny na miejscu zdarzenia, korespondent RMF Paweł Żuchowski. Oburzenie z powodu zniszczenia pomnika wyraził ambasador Piotr Wilczek. "Jestem zniesmaczony i zbulwersowany aktami wandalizmu pomnika Tadeusza Kościuszki w Waszyngtonie, bohatera, który walczył o niepodległość Polski i Stanów Zjednoczonych" - napisał na Twitterze, komentując wymierzone w policję wulgaryzmy, jakie demonstranci wypisali sprayem na pomniku. Ambasador zaapelował również do amerykańskich władz o jak najszybsze przywrócenie oryginalnego wyglądu pomnika. W trakcie waszyngtońskich protestów sprofanowano również m.in. Pomnik II Wojny Światowej położony na Narodowych Błoniach. Antyrządowe hasła pojawiły się także na gmachu Kongresu i innych obiektach. Podobne napisy namalowano też na nowojorskiej katedrze Świętego Patryka. W Waszyngtonie, w pobliżu Białego Domu, zamknięto wszystkie stacje metra. Nie działała miejska komunikacja. Zdewastowano i obrabowano wiele sklepów. Rannych zostało 50 waszyngtońskich policjantów i funkcjonariuszy Secret Service, chroniących Biały Dom. Amerykańskie media w niedzielę (31 maja) doniosły, że w piątek (29 maja) w trakcie protestów prezydent USA Donald Trump wraz z rodziną na krótko został skierowany do bunkra pod Białym Domem. Ogień w kościele, plądrowane sklepy W piwnicy kościoła episkopalnego św. Jana naprzeciwko Białego Domu w nocy pojawił się ogień. Światła zazwyczaj oświetlające oficjalną rezydencję prezydenta USA zostały wyłączone. Po centrum Waszyngtonu co chwilę niesie się odgłos strzałów. Jak poinformowała straż pożarna, pożar w kościele udało się ugasić. Policja mówi o podpaleniu. Amerykańskie media podają, że Biały Dom poprosił swoich pracowników, by przyjeżdżając w poniedziałek (1 czerwca) do pracy, ukrywali swoje przepustki aż do momentu wejścia do prezydenckiej rezydencji. Wrze na ulicach Nowego Jorku Rozruchy przybrały na sile również w Nowym Jorku. W ciągu czterech dni starć do aresztu trafiło tam blisko 800 osób. Była wśród nich córka burmistrza Billa de Blasio, Chiara. Co najmniej kilkudziesięciu policjantów zostało rannych. Niektórzy funkcjonariusze solidaryzowali się z uczestnikami manifestacji, klękali i wyrażali żal z powodu śmierci Floyda. Początkowo niedzielne protesty m.in. na Times Square i w Bryant Park na Manhattanie, a także na Brooklynie miały pokojowy charakter. W nocy doszło, podobnie jak w poprzednich dniach, do konfrontacji rozproszonych grup z policją, która usiłowała aresztować sprawców grabieży. Niektórzy demonstranci wzniecali ogień i rzucali butelkami w funkcjonariuszy. Włamywali się do sklepów, wybijali witryny i podpalali śmietniki. W obawie przed plądrowaniem wiele firm zabijało okna deskami. "New York Times" ocenił, że najbardziej niepokojące sceny miały miejsce na Union Square na Manhattanie. Około godz. 22 płomienie z podpalonych śmietników sięgały wysokości prawie dwóch pięter. Gryzący dym wzbił się w powietrze. Nie skutkowały wezwania do spokoju i rozejścia się. Według wstępnych danych, 33 policjantów zostało rannych, a 47 ich pojazdów uszkodzonych lub zniszczonych, w tym niektóre podpalone. W weekend ponad 20 uczestników protestu z obrażeniami zostało przetransportowanych do szpitali. "Mnóstwo ludzi sympatyzuje z demonstrantami wszystkich ras i wielu narodowości, ale brakuje im dyscypliny. Wszystko rozwinęło się na tak dużą skalę, że może być bardzo groźne. Tym bardziej, że nie ma przywódców, którzy wyartykułowaliby żądania pod adresem władz i gotowi byli na negocjacje. Tłumy i spontaniczność bez struktury nie są atutem" - powiedział Polskiej Agencji Prasowej Robert, uczestnik demonstracji z Manhattanu. Jak przekonywał, kiedy sytuacja wymyka się spod kontroli, trudno osiągać cele, czego wielokrotnie dowiodły w Ameryce wcześniejsze protesty na różnym tle. De Blasio wysuwa oskarżenia W niedzielę burmistrz de Blasio, mający opinię polityka wspierającego Afroamerykanów, usiłował bronić zarówno protestujących, jak i policji. Zapowiadał, że zbada nadużycia ze strony stróżów prawa. Jednocześnie wzywał uczestników manifestacji do powstrzymania się od przemocy. Burmistrz, inaczej niż niektórzy jego koledzy z innych objętych protestami miast amerykańskich, nie wprowadził godziny policyjnej. O celowe podżeganie do przemocy oskarżał anarchistów, którzy przybyli spoza miasta i stanu Nowy Jork. "Wspólnie planują działania online, mają bardzo sprecyzowane zasady postępowania. Udostępnimy wszystkie te informacje" - zapowiadał. Ze strony miejskiego departamentu ds. przeciwdziałania terroryzmowi i gromadzenia danych wywiadowczych pojawiły się zarzuty, że grupy anarchistów werbowały specjalnych informatorów podpowiadających, gdzie można wyrządzać szkody bez natrafienia na policję. Przygotowywały też dostawy odłamków gruzu, butelek, substancji zapalających itp. Protesty zrodziły obawy służby zdrowia, że demonstracje spowodują drugą falę pandemii COVID-19. Rozległy się apele, aby każdy, kto brał udział w demonstracjach, poddał się testowi na obecność koronawirusa. Śmierć 46-letniego czarnoskórego George'a Floyda Zarzewiem zamieszek stała się sprawa 46-letniego czarnoskórego George'a Floyda, który zmarł w trakcie zatrzymania przez policję w Minneapolis. W poniedziałek (25 maja) do internetu trafiło nagranie z incydentu, na którym widać, jak jeden z policjantów brutalnie przyciska mężczyźnie kolanem szyję do ziemi, nie reagując na jego krzyki, że nie może oddychać. Wkrótce mężczyzna zmarł. Słowa przyciskanego do ziemi Floyda - "Nie mogę oddychać" - stały się głównym hasłem protestów. Śmierć Floyda wywołała gwałtowne protesty i zamieszki w wielu innych amerykańskich miastach. W czasie protestów śmierć poniosły już trzy osoby - w Detroit, Oakland i Minneapolis.