Trzeci test amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej zakończył się drugim niepowodzeniem. Pocisk niszczący nie odłączył się poprawnie od rakiety napędzającej, nie wykonał też manewru naprowadzania i unieszkodliwiania wrogiej głowicy. Po orbicie okołoziemskiej poruszała się rakieta, wprawdzie nieszkodliwa, ale dokładnie symulująca taką, jaka pewnego dnia może zostać wystrzelona przez któreś z "państw niebezpiecznych". Amerykański system obrony przeciwrakietowej namierzył podejrzany cel. Zostały wydane odpowiednie komendy. Do tego momentu wszystko przebiegało zgodnie z planem. Zawiodła jednak technika - mechanizm uwalniający pocisk, który miał zniszczyć "wrogą" rakietę nie zadziałał poprawnie. Pocisk nie sięgnął celu. Gazem nie napełnił się na dodatek balon, który miał służyć za przeszkodę utrudniającą unicestwienie rakiety. Pentagon stracił 100 milionów dolarów. Nic więc dziwnego, że generał Ronald Kadish miał niewesołą minę, kiedy na konferencji prasowej ogłaszał wyniki próby. Mówił, że departament obrony jest rozczarowany i będzie analizował przyczyny niepowodzenia. Było ono tym bardziej dotkliwe, że zdarzyło na rutynowym etapie całej akcji, gdzie nie przewidywano żadnych kłopotów. Fiasko kolejnej próby stawia pod znakiem zapytania możliwość podjęcia przez prezydenta Billa Clintona decyzji dotyczącej programu obrony antyrakietowej jeszcze w tym roku. Kolejny tego typu test ma zostać przeprowadzony w październiku lub listopadzie. Rosja ma nadzieję, że po tym niepowodzeniu USA zrezygnują z projektu Narodowej Obrony Rakietowej (NMD) - podała agencja ITAR-TASS, powołując się na źródło w rosyjskim MSZ. Na razie nie ma jednak oficjalnych komentarzy Moskwy na temat nieudanej próby antyrakietowej w USA. Rosja zdecydowanie sprzeciwiała się amerykańskiemu projektowi NMD, twierdząc, że będzie on stanowił poważne naruszenie amerykańsko- rosyjskiego układu o ograniczeniu obrony przeciwrakietowej (ABM) z 1972 roku i zapoczątkuje nowy wyścig zbrojeń.