Randy Vaughan z Północnej Karoliny został znaleziony nieprzytomny w swoim domu 14 lutego. Rodzina mieszkającego samotnie 68-latka zaczęła się o niego martwić, gdy przegapił urodziny swojego wnuka i nie zadzwonił z życzeniami, co miał w zwyczaju robić. Mężczyzna w ciężkim stanie trafił do szpitala. Lekarze ustalili, że doznał kilku udarów i rozwinęło się u niego zapalenie płuc. Niestety 69-latek zmarł 22 lutego. Jak się okazało seniora być może udałoby się uratować, gdyby nie zachowanie agentki nieruchomości, która odwiedziła go dzień przed odnalezieniem. Nie wezwała pomocy Kobieta, która przyszła obejrzeć dom wystawiony na sprzedaż, zauważyła nieprzytomnego mężczyznę leżącego na podłodze bez odzieży między łóżkiem i ścianą, jednak nie zdecydowała się wezwać pomocy. W służbowej notatce napisała, że nie jest pewna, czy mężczyzna nie żyje, czy też wypił za dużo alkoholu poprzedniego wieczoru, kiedy to rozgrywany był finał Super Bowl. "Zapytałam, czy wszystko w porządku, ale nie było odpowiedzi. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że ten mężczyzna nie ma ubrania. Zapytałam ponownie, a on poruszył się i chrząknął. Wybiegłam z domu, bo nie chciałam, żeby zobaczył, że stoję nad nim, gdy się obudzi" - napisała kobieta. "Chodzi o podstawową przyzwoitość" Rodzina zmarłego mężczyzny domaga się przeprowadzenia śledztwa i wyjaśnienia sprawy jego śmierci. Bliscy 69-latka uważają, że gdyby kobieta natychmiast wezwała pomoc, udałoby się go uratować. - Poświęciła czas na napisanie tej notatki zamiast zadzwonić pod numer alarmowy. Chodzi o podstawową przyzwoitość i troskę o innych ludzi - powiedział amerykańskim mediom młodszy brat 69-latka. - Naprawdę wierzymy, że gdyby do kogoś zadzwoniła, to udałoby się zapobiec najgorszemu - dodała córka zmarłego mężczyzny. Agentka nieruchomości wynajęła już prawnika, która ma ją reprezentować. Kobieta twierdzi, że nie jest niczemu winna. - Nie ponoszę żadnej odpowiedzialności za to, co się stało - powiedziała dziennikarzom.