Dan Miller, republikański członek Izby Reprezentantów z Florydy, leciał z Georgem W. Bushem prezydenckim samolotem Air Force One. - Oni byli w 90 pewni, że to jest bin Laden - powiedział Miller. Wyjaśnił on, że nie jest pewien czy na pokładzie samolotu opinię taką wyraził prezydent Bush, czy któryś z jego doradców. Amerykański urzędnik, zapytany o wypowiedź Millera, powiedział, że USA mają "częściowe" dowody wskazujące na bin Ladena, ale śledztwo nie jest zakończone. Tymczasem prokurator generalny USA John Ashcroft potwierdził, że niektórzy terroryści biorący udział w zamachach w Nowym Jorku i Waszyngtonie byli szkoleni na pilotów w Stanach Zjednoczonych.- Terroryści przeszli szkolenie na pilotów w USA - powiedział Ashcroft na konferencji prasowej w Waszyngtonie. Stacje telewizyjne pokazywały po południu akcje policji i FBI w hotelu w Bostonie. Wejście do hotelu otaczał tłum przechodniów, dziennikarzy, wozy policyjne i karetki pogotowia. Przy tym stopniu zainteresowania sprawą policji trudno jest wykonać jakikolwiek manewr, by nie ciągnąć za sobą tłumów. Policja z miasta Providence zatrzymała pociąg linii kolejowych Amtrak jadący z Bostonu do Nowego Jorku i aresztowała 3 pasażerów - ujawniła policja stanowa z Rhode Island. Zatrzymania miały miejsce również na Florydzie. Kilka osób jest przesłuchiwanych. Nie określa się ich jeszcze jako podejrzanych. Na Florydzie toczy się jeszcze kilka wątków postępowania, m.in. śledztwo w szkole pilotażu. Dwie osoby, które niegdyś się tam szkoliły, mogły uczestniczyć w zamachach. W Vero Beach na Florydzie policja przeszukała 2 domy, które od 15 miesięcy były wynajmowane przez ludzi, którzy prawdopodobnie mieli związek z zamachami. Wiadomo już że wśród nich byli piloci Saudyjscy. Anonimowe źródła potwierdziły wtorkowe informacje o przechwyceniu co najmniej dwóch rozmów telefonicznych, w których osoby związane z organizacją Osamy bin Ladena miały wymieniać jakieś uwagi dotyczące trafienia dwóch celów. Przypomnijmy, we wtorek poinformował o tym, być może mimowolnie, senator z Utah. Potem został napomniany, że ujawnione informacje mogą być ważne dla śledztwa i schwytania bin Ladena. Postępowanie toczy się szybko, głównie na terenie Florydy i stanu Massachusetts, z którego wystartowały dwie z trzech maszyn uprowadzone do wczorajszego ataku. - Wznawiana jest komunikacja miejska - poinformowały władze transportowe miasta. Znów kursują metro i autobusy. Otwarte są wszystkie mosty i tunele, z wyjątkiem jednego. Czynne są też wszystkie stacje metra, poza jedną, na której rozmieścili się ratownicy uczestniczący w akcji w WTC. W USA coraz częściej mówi się, że odpowiedzialność za ataki na World Trade Center w Nowym Jorku i Pentagon w Waszyngtonie ponosi ukrywający się w Afganistanie Osama bin Laden, który miał środki i możliwości zorganizowania takiej operacji. On sam zaprzecza jakoby był odpowiedzialny za zamachy. Na razie bilans tragedii musi być niepełny. Do szpitali przyjęto na razie kilka tysięcy rannych. Rudolph Giuliani powiedział, że pod gruzami budynku World Trade Center, zniszczonego podczas wczorajszych zamachów terrorystycznych, mogą być jeszcze żywi ludzie, jednak liczba ofiar będzie ogromna. Nowy bilans ataku na WTC to 82 zabitych i pięć osób uratowanych. Bilans uwzględnia tylko ciała już wydobyte spod gruzów budynku, więc rzeczywista liczba ofiar będzie znacznie większa. Giuliani poinformował, że zaginęło około 300 strażaków i 78 policjantów, biorących udział w gaszeniu pożaru, który wybuchł po uderzeniu samolotów w World Trade Center. Z kolei w samym Pentagonie zginęło prawdopodobnie co najmniej 800 osób. Prezydent George W. Bush wygłosił wczoraj z Białego Domu przemówienie do narodu, zapewniając, że odpowiedzialni za wtorkowe ataki terrorystyczne zostaną schwytani i ukarani. Stany Zjednoczone są ciągle mocarstwem - przypomniał. Prezydent George W. Bush przyznał, że w zamachach terrorystycznych w USA zginęły "tysiące" ludzi, ale Ameryka jest nadal silna. - Tysiące ludzkich istnień zostało nagle przerwanych przez te złe, godne pogardy akty terroryzmu - powiedział amerykański prezydent.