"To najbardziej naiwna prezydencja w naszej historii. Ta naiwność jest niebywała" - mówił w czwartek w radiu KFYI republikański senator John McCain, oceniając, że w kwestii Ukrainy prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi udało się całkowicie "ograć" USA."To (wydarzenia na Ukrainie) może łatwo wymknąć się spod kontroli i przerodzić w międzynarodowy kryzys. Pierwszą rzeczą, jaką musimy zrobić, jest nałożenie sankcji na osoby zajmujące stanowiska w najwyższych władzach" - dodał McCain, prominentny członek komisji spraw zagranicznych Senatu, były kandydat Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich w 2008 roku. W czwartek bilans śmiertelnych ofiar starć między milicją a protestującymi przeciwnikami władz przekroczył 70 osób. Już w środę, gdy była mowa o 26 zabitych, McCain wraz z demokratycznym senatorem Chrisem Murphym wydali wspólne oświadczenie, informujące, że pracują nad ustawą o "ukierunkowanych sankcjach" wobec osób, które są odpowiedzialne za przemoc i regres demokracji na Ukrainie. Projekt ustawy może zostać przedstawiony w Senacie już na początku przyszłego tygodnia, gdy do Waszyngtonu wrócą parlamentarzyści po trwającej obecnie przerwie w pracach Kongresu. Za przyjęciem ustawy z sankcjami opowiedział się także szef komisji spraw zagranicznych Senatu, Demokrata Robert Menendez, który oskarżył Janukowycza o "przemoc sponsorowaną przez państwo". W środę wieczorem Departament Stanu USA ogłosił, że nałożył tego dnia sankcje "na około 20 wysokich rangą członków ukraińskich władz i inne osoby", które zdaniem USA są "odpowiedzialne za użycie siły lub wydanie rozkazu" do użycia siły we wtorek. Ale na razie chodzi tylko o sankcje w postaci zakazu wizowego, a nie o zamrożenie aktywów finansowych. "Mam nadzieję, że sankcje nie będą dotyczyć tylko osób bezpośrednio odpowiedzialnych za przemoc, lecz zostaną rozszerzone na krąg osób z otoczenia prezydenta Wiktora Janukowycza, w tym na oligarchów" - powiedział w czwartek w radiu PNR były ambasador USA na Ukrainie Steven Pifer, obecnie związany z Brookings Institution. W rozmowie z PAP tłumaczył, że takie sankcje mogą skłonić oligarchów do wywierania wpływu na Janukowycza, by zakończył przemoc i szukał pokojowego rozwiązania. - W przeciwnym razie zagrożone będą także ich możliwości podróżowania i prowadzenia działalności finansowej (z Zachodem) - powiedział były ambasador. Komentatorzy zauważają, że Biały Dom dotychczas głównie naciskał na Unię Europejską, by to ona podjęła zdecydowane działania w sprawie kryzysu na Ukrainie, gdyż USA nie chciały zbytnio potęgować napięć z Rosją, której potrzebują w negocjacjach ws. irańskiego programu nuklearnego oraz konfliktu w Syrii. Prezydent Barack Obama kilkakrotnie potępił już w ostrych słowach użycie sił w Kijowie i wezwał prezydenta Janukowycza do wycofania struktur siłowych z ulic Kijowa. Jak dotąd bardzo waży jednak słowa pod adresem Rosji. Gdy w środę Obamę zapytano na konferencji prasowej, czy kryzys na Ukrainie jest wyrazem trudności w stosunkach między USA a Rosją, odpowiedział: "Nasze stanowisko w Stanach Zjednoczonych to nie chęć zobaczenia tego jako zimnowojennej szachownicy, na której rywalizujemy z Rosją. Naszym celem jest pewność, że mieszkańcy Ukrainy będą mogli podjąć decyzje o swojej przyszłości, że mieszkańcy Syrii będą mogli podjąć decyzje bez wybuchających bomb, zabijających kobiety i dzieci" - podkreślił. Z Waszyngtonu Inga Czerny