Zgodnie z decyzją pani sędzi Ann Donnelly z sądu okręgowego dla wschodniego Nowego Jorku, osobom, które przybyły do Stanów Zjednoczonych z ważnymi wizami, zezwolono na pobyt "nadzwyczajny" do czasu ostatecznego rozpatrzenia ich sprawy przez sąd. Oznacza to, że nie można ich deportować z USA. Pozew w imieniu dwóch osób zatrzymanych na lotnisku JFK w Nowym Jorku złożyła organizacja pozarządowa walcząca o przestrzeganie praw obywatelskich gwarantowanych przez konstytucję American Civil Liberties Union (ACLU). Wysoko postawiony przedstawiciel Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego (DHS) odpowiedzialnego za bezpieczeństwo wewnętrzne Stanów Zjednoczonych powiedział agencji Reutera, że służby graniczne stosują się na razie do aktualnego stanu prawnego, a ponieważ nie dotarła do nich jeszcze kopia decyzji sądowej, nadal odsyłają z powrotem do krajów ojczystych osoby, które zgodnie z dekretem prezydenta Trumpa nie mają prawa wjechać do USA. W ocenie DHS w ciągu pierwszej doby obowiązywania dekretu prawa wjazdu odmówiono 170 osobom. Wśród nich byli również przedstawiciele załóg obsługujących rejsy do Stanów Zjednoczonych z siedmiu krajów objętych zakazem. Aby uniknąć niepotrzebnych kosztów, funkcjonariusze Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego zwrócili się do przedstawicieli służb migracyjnych USA za granicą z poleceniem odmawiania rejestracji na lot w wypadku osób objętych zakazem. Niezależnie od tych starań, w ocenie ACLU na amerykańskich lotniskach "koczuje do 100 do 200 osób z ważnymi wizami, którym odmówiono prawa wjazdu". Szczegóły prezydenckiego dekretu Podpisany w piątek dekret prezydencki zawiesza przyjmowanie przez USA uchodźców m.in. z Syrii. Ich przyjmowanie zostało zawieszone do odwołania. Admisja uchodźców z innych krajów została, zgodnie z dekretem, zawieszona na 120 dni. Wyjątkowo przyjmowani mogą być członkowie mniejszości religijnych, zwłaszcza chrześcijanie prześladowani w krajach muzułmańskich. Dekret przewiduje także wstrzymanie przez 90 dni wydawania amerykańskich wiz obywatelom krajów muzułmańskich mających problemy z terroryzmem. Dekret nie wymienia tych państw, ale według Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego chodzi o Irak, Iran, Syrię, Sudan, Libię, Jemen i Somalię. Celem dekretu, jak podkreślał prezydent Donald Trump, jest zapobieżenie przenikaniu do USA "radykalnych islamskich terrorystów". Jest to w znacznym stopniu realizacja wyborczych obietnic Trumpa - przypominają agencje i wskazują, że decyzja o wstrzymaniu wydawania wiz dla obywateli siedmiu krajów już wywołała szerokie protesty na świecie. "Dekret nie jest wymierzony w muzułmanów" Z przyjęcia nowych regulacji jest natomiast zadowolony sam prezydent Trump. "Dekret o wstrzymaniu wydawania wiz dla obywateli krajów, których ludność wyznaje islam, nie jest wymierzony w muzułmanów i już zaczyna nam wychodzić na dobre" - ocenił w sobotę podczas spotkania z dziennikarzami w Gabinecie Owalnym. "Wystarczy przyjrzeć się temu, co dzieje się na naszych lotniskach i w innych miejscach" - dodał. "Będziemy mieć w zasięgu cały szereg bardzo surowych restrykcji, które dadzą nam dogłębny wgląd w sytuację". Taki, jaki "powinniśmy byli mieć w tym kraju już od wielu lat" - zaznaczył Trump. Reakcja Iraku Władze Iraku zamierzają domagać się od USA złagodzenia skutków dekretu, ograniczającego wjazd do USA obywatelom siedmiu państw z muzułmańską większością, w celu utrzymania współpracy w walce z Państwem Islamskim - podały w niedzielę źródła w Bagdadzie. O planowanym działaniach irackich władz poinformowała agencja Reutera, powołując się na dwóch pragnących zachować anonimowość deputowanych parlamentu. Dotychczas rząd w Bagdadzie wstrzymał się od komentowania dekretu, podpisanego w piątek przez nowego prezydenta USA Donalda Trumpa. Również w niedzielę Ahmed al-Assadi, rzecznik Mobilizacji Ludowej - koalicji szyickich ugrupowań paramilitarnych, szkolonej przez Iran do walki z Państwem Islamskim i od ub. roku uznawanej oficjalnie przez rząd iracki - zaapelował w oświadczeniu do władz w Bagdadzie, by w reakcji na dekret zakazały obywatelom amerykańskim wjazdu do Iraku i deportowały Amerykanów już znajdujących się na irackim terytorium. "Będziemy respektować decyzje sądów" Ministerstwo bezpieczeństwa narodowego USA poinformowało w wydanym w sobotę wieczorem oświadczeniu, że będzie stosowało się do decyzji sądów, podkreśliło jednak, że w mocy pozostaje prezydencki dekret o zakazie wjazdu dla obywateli kilku krajów. Oświadczenie wydano kilka godzin po tym, gdy sąd federalny w Nowym Jorku wydał zezwolenie na warunkowy pobyt w USA dwóm osobom, którym odmówiono prawa wjazdu na podstawie dekretu prezydenta Donalda Trumpa, zakazującego przyjmowania obywateli z siedmiu krajów z muzułmańską większością. Zgodnie z decyzją sędzi Ann Donnelly osobom, które przybyły do USA z ważnymi wizami, zezwolono na pobyt "nadzwyczajny" do czasu ostatecznego rozpatrzenia ich sprawy przez sąd. Oznacza to, że nie można ich deportować z USA. "Osoby te zostały poddane zaostrzonym procedurom bezpieczeństwa, a ich wnioski o wjazd na terytorium USA rozpatrywane są zgodnie z amerykańskimi przepisami imigracyjnymi i decyzjami sądów" - głosi oświadczenie wydane przez ministerstwo bezpieczeństwa narodowego. Agencja Reutera informuje ponadto, powołując się na przedstawicieli władz stanów Pensylwania, Waszyngton i Hawaje, że grupa prokuratorów stanowych rozważa złożenie skargi przeciw Trumpowi z powodu ogłoszonego przez niego dekretu. Według źródeł agencji obecnie rozmowy w tej sprawie dotyczą tego, jakie konkretnie zarzuty mogłaby zawierać skarga i w którym sądzie należałoby ją złożyć.