Być może jutro nad ranem poznamy nazwisko kandydata, który zostanie zatwierdzony jako zwycięzca na Florydzie. Tyle, że wcale nie wyjaśni to jeszcze, kto zostanie prezydentem. Rozstrzygnięcie sprawy opóźni się co najmniej do orzeczenia Sądu Najwyższego. W piątek w Waszyngtonie sędziowie wysłuchają obu stron, a potem zdecydują czy utrzymać orzeczenie Sądu Najwyższego Florydy, które nakazało uwzględnić wyniki ręcznego przeliczania głosów w niektórych hrabstwach. Spraw sądowych będzie jednak znacznie więcej. Prawnicy Ala Gore'a zapowiadają zaskarżenie wyników głosowania w co najmniej trzech hrabstwach: Miami Dade, które przerwało ręczne przeliczanie, Palm Beach, które nie zaliczyło jako ważnych wielu spornych głosów i Nassow, które postanowiło podać do zatwierdzenia wynik z pierwszego liczenia, gdyż przy kolejnym - 200 kart zostało przeoczonych. Prawnicy Busha też nie próżnują - skierowali pozwy przeciwko czterem hrabstwom, które nadal odmawiają uznania za ważne przesłanych pocztą, a nie opatrzonych stemplem głosów żołnierzy. Nie ma pewności, że komisja w Palm Beach zdąży przed 23.00, mimo że jej członkowie zapowiadaja pracę "na okrągło". W tej chwili nieoficjalne wyniki wskazują, że Gore zarobił w hrabstwie Broward 583 głosy, w Palm Beach jednak stracił 10. Natomiast w Nassow i kilku innych hrabstwach, które m.in. doliczyły dotychczas nie uznawane karty przesłane pocztą, Bush zarobił 91 głosów. Mimo to przewaga Busha stopniała o ponad połowę. Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF, Grzegorza Jasińskiego: