Projekt rezolucji, która groziła sankcjami syryjskiemu reżimowi, jeśli nie zaprzestanie krwawych represji wobec manifestujących, przygotowało kilka państw z UE. Rosja i Chiny - stali członkowie Rady Bezpieczeństwa - na głosowaniu we wtorek zgłosiły weto, przez co projekt nie przeszedł. - Uważamy, że rada Bezpieczeństwa nie wywiązała się wczoraj ze swoich obowiązków - powiedziała. Zdaniem Clinton, zawetowana rezolucja była "absolutnym minimum" tego, co społeczność międzynarodowa może zdziałać w sprawie represji wobec przeciwników syryjskiego reżimu. - Państwa, które zawetowały rezolucję, będą musiały same tłumaczyć się (ze swej decyzji) przed Syryjczykami oraz wszystkimi, którzy walczą o wolność i prawa człowieka na świecie - podkreśliła Clinton, przebywająca obecnie z wizytą w Republice Dominikańskiej. Amerykańska sekretarz stanu dodała, że "państwa, które w dalszym ciągu zaopatrują reżim (prezydenta Baszara) el-Asada w broń, używaną przeciw niewinnym mężczyznom, kobietom, a nawet dzieciom, powinny dobrze przemyśleć swoje czyny". Zdaniem Reutera mogła to być zawoalowana uwaga pod adresem właśnie Chin i Rosji, o których wiadomo, że w przeszłości sprzedawały broń Damaszkowi. Według MSZ Rosji opozycja syryjska wykorzystuje sytuację w kraju i "nie kryje już swych ekstremistycznych zamysłów, przechodząc do taktyki otwartego terroru". Moskwa, wieloletni sojusznik Damaszku, zaproponowała ONZ własny projekt rezolucji, w którym położono akcent na konieczność dialogu politycznego w Syrii i wywarcie nacisku zarówno na prezydenta, jak i na jego przeciwników. W trwających od marca represjach wobec zwolenników opozycji zginęło w Syrii, według tamtejszych obrońców praw człowieka, blisko 3 tysiące ludzi.