Śmierć 46-letniego Afroamerykanina George'a Floyda, który podczas zatrzymania w Minneapolis za domniemaną próbę zapłacenia fałszywym banknotem 20-dolarowym był przygniatany do ziemi przez policjanta przez ponad osiem minut, wywołała falę protestów w całym kraju. Ale nie tylko, także m.in. w Europie i w Australii. Manifestacje są najczęściej pokojowe, jednak równolegle dochodzi do poważnych zamieszek. To również przyczyniło się do decyzji podjętej przez miejskich radnych w Minneapolis. "Zobowiązaliśmy się do likwidacji policji w takiej formie, jaka jest obecnie i do odbudowania wspólnie ze społeczeństwem nowego modelu bezpieczeństwa publicznego, który byłby rzeczywiście skuteczny" - mówi Lisa Bender, przewodnicząca rady miasta Minneapolis, uzasadniają tę decyzję. Inna przedstawicielka rady, Alondra Cano, stwierdziła, że policji w Minneapolis nie da się w obecnych warunkach zreformować. "Dlatego chcemy zmienić system utrzymania porządku publicznego". Jak napisała na Twitterze, decyzja została podjęta przez wystarczającą większość radnych, aby "uniknąć weta". Jak komentuje "New York Times", wiele miast, w tym np. Nowy Jork, zaczęło przekierowywać część środków finansowych, które miały być przeznaczone na policję - na inne agencje, bardziej "społeczne", które mają zadbać o zapewnienie porządku publicznego, ale żadne duże miasto nie poszło w zapowiedziach tak daleko jak Minneapolis.