Aresztowany według władz nie ma powiązań z żadną grupą ekstremistyczną, jednak celem zamachu było wsparcie Al-Kaidy. Sprawca nie ukrywał fascynacji tą organizacją terrorystyczną. 58-letni Terry Lee Loewen pracował w porcie lotniczym jako technik. Zatrzymano go o świcie, gdy próbował wjechać na płytę lotniska pojazdem przypuszczalnie wypełnionym groźnym materiałem wybuchowym. Później podano, że środki w samochodzie były obojętne chemicznie i nikomu nie groziło niebezpieczeństwo. Śledztwo trwało około sześciu miesięcy. Służby wpadły na jego trop, gdy wyraził w internecie chęć uczestnictwa w "dżihadzie" przeciw Stanom Zjednoczonym. W tym czasie sprawca dokładnie studiował plany lotniska, analizował rozkład lotów i przygotował zamach. Przewidywał, że zginie w ataku. Według akt sprawy działał w pojedynkę. Jedynymi osobami, z którymi dzielił się swoimi planami, byli działający icognito tajni agenci Federalnego Biura Śledczego (FBI), o czym Loewen nie wiedział. "W trwającej wojnie z terroryzmem dziś wygrali ci dobrzy" - skomentował gubernator stanu Kansas, Sam Brownback.