We wtorek dwie kobiety spacerujące z psem po Griffith Park w pobliżu słynnego napisu Hollywood na jednym z hollywoodzkich wzgórz znalazły ludzką głowę w plastikowym worku. W następnych dniach zaalarmowane służby dokonały kolejnych makabrycznych odkryć, odnajdując dłonie i stopy. Policja uważa, że znalezione części ciała należą do tej samej osoby, najprawdopodobniej mężczyzny w wieku 40-60 lat. Dotychczas nie udało się wyjaśnić, w jakich okolicznościach doszło do rozczłonkowania ciała ofiary. Wykluczono jedynie przestępstwo mafijne i seryjnego mordercę. W czwartek ekipa złożona z ponad 100 policjantów przeszukała teren Griffith Park, nie znajdując niczego. Szef policji w Los Angeles Andrew Smith zapewnił, że śledczy wnikliwie badają dostępne dowody i oczekują przełomu w sprawie, gdy ofiara zostanie zidentyfikowana po pobraniu odcisków palców lub uzyskaniu dokumentacji dentystycznej. Policja otrzymała zgłoszenie, że w Arizonie znaleziono ciało pozbawione głowy, dłoni i stóp. Jednak Smith utrzymuje, że prawdopodobnie obie sprawy nie są powiązane. "Raczej nieprawdopodobne, by sprawca odbył pięciogodzinną podróż tylko po to, by przewieźć części ciała do innego stanu" - ocenił. Śledztwo w tej sprawie trwa.