Ośmioosobowa muzułmańska rodzina oraz ich przyjaciel wybierali się z Waszyngtonu na Florydę. Zostali wyproszeni z samolotu, gdy inni pasażerowie usłyszeli wypowiedzi mogące wskazywać na zagrożenie. Tymczasem, jak powiedział na antenie telewizji CNN jeden z muzułmanów, członkowie rodziny rozmawiali po prostu o najbezpieczniejszych miejscach w samolocie. Zawiadomione o zagrożeniu służby porządkowe nakazały wszystkim pasażerom opuścić samolot i ponownie przejść przez bramki bezpieczeństwa. Powtórnie prześwietlono również wszystkie bagaże. Natomiast "podejrzanych" muzułmanów - z jednym wyjątkiem są to obywatele USA - przesłuchali agenci FBI, ale nie doszukali się żadnego zagrożenia i wyrazili zgodę na dalszą podróż całej grupy. Mimo to linie AirTran Airways odmówiły bezpłatnego zapewnienia muzułmanom miejsc w innym samolocie. Ostatecznie pasażerowie ci musieli sami zapłacić za przelot innymi liniami. W piątek linie lotnicze przeprosiły poszkodowanych muzułmanów oraz zrefundowały im koszty podróży. Zaoferowały im również nieodpłatne bilety na powrotny rejs z Florydy do Waszyngtonu. Spółka zastrzegła jednak, że choć incydent okazał się nieporozumieniem, podjęte kroki były odpowiednie i konieczne. Także rzecznik federalnej Administracji Bezpieczeństwa Transportu Christopher White ocenił, że choć FBI oczyściło muzułmanów z podejrzeń, przewoźnik nie miał obowiązku przyjęcia ich ponownie na pokład. Mimo to, mieszcząca się w Waszyngtonie Rada ds. Stosunków Amerykańsko-Islamskich złożyła w amerykańskim Departamencie Transportu skargę na linie AirTran. "Obowiązkiem każdego przewoźnika jest dbanie o to, aby żaden z pasażerów nie był inaczej traktowany ze względu na swą rasę, religię lub narodowość" - oświadczyła organizacja. Jeden z muzułmanów, mieszkający w Wirginii 29-letni prawnik Atif Irfan ocenił w rozmowie z dziennikiem "Washington Post", że podejrzenia współpasażerów wzbudziło to, że wszyscy dorośli członkowie rodziny nosili tradycyjne muzułmańskie stroje.