Zapewnił także, że amerykańska dyplomacja zabiega o trwałe zawieszenie broni w Strefie Gazy, lecz będzie to możliwe tylko pod warunkiem, że odcięte zostaną nielegalne dostawy broni dla palestyńskich rebeliantów. Amerykański prezydent poruszy kwestię konfliktu palestyńsko- izraelskiego w swojej cotygodniowej odezwie radiowej, która wyemitowana zostanie w sobotę. Biały Dom ujawnił jednak dzień wcześniej treść tego przemówienia. Agencje podkreślają, że Bush wypowiedział się publicznie na temat napięć na Bliskim Wschodzie po raz pierwszy od momentu ich eskalacji przed tygodniem. - Stany Zjednoczone dążą na drodze dyplomatycznej do wypracowania znaczącego zawieszenia broni, które byłoby w pełni przestrzegane - powiedział Bush. Kolejny rozejm, który doprowadzi do ataków rakietowych na Izrael jest nie do przyjęcia. Nie wystarczą tu zapewnienia ze strony Hamasu - potrzebny jest mechanizm nadzoru, który zagwarantuje, że przemyt broni dla grup terrorystycznych w Strefie Gazy dobiegnie końca - podkreślił. Zarówno prezydent Bush, jak i amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice w ostatnich dniach wielokrotnie rozmawiali telefonicznie na temat konfliktu w Strefie Gazy z przywódcami Izraela, Autonomii Palestyńskiej, Egiptu, oraz państw arabskich i europejskich. Prezydent Stanów Zjednoczonych całkowitą winą za nasilenie przemocy na Bliskim Wschodzie obarczył rządzący w Strefie Gazy Hamas. - Ostatni wybuch przemocy wzniecił Hamas - palestyńska grupa terrorystyczna wspierana przez Iran oraz Syrię i wzywająca do zniszczenia Izraela - oznajmił. Ostrzał rakietowy terytorium Izraela, jaki bojownicy palestyńscy rozpoczęli po wygaśnięciu 19 grudnia kruchego, półrocznego rozejmu między Hamasem a Tel Awiwem Bush nazwał "aktem terroryzmu, któremu sprzeciwia się legalny przywódca Palestyńczyków prezydent Mahmud Abbas". - Wydając środki na zakup wyrzutni rakiet, zamiast na budowę dróg i szkół, Hamas dowiódł, że nie zamierza służyć ludności palestyńskiej - ocenił prezydent Bush. Amerykański prezydent zaapelował do wszystkich krajów o wywarcie presji na Hamas, aby "odwrócił się od terroryzmu i wsparł legalnych palestyńskich liderów, pracujących na rzecz pokoju". Wcześniej w piątek Biały Dom oświadczył, że Izrael ma prawo do obrony przed atakami rakietowymi Hamasu, lecz musi unikać ofiar wśród ludności cywilnej. W swej radiowej odezwie Bush podkreślił jednak, że jest to trudne, ponieważ bojownicy Hamasu umyślnie ukrywają się w domach cywilów. Naloty izraelskiego lotnictwa na obiekty Hamasu w Strefie Gazy rozpoczęły się w ubiegłą sobotę, jako odpowiedź na rakietowy ostrzał terytorium Izraela przez palestyńskich rebeliantów. W izraelskiej ofensywie zginęło do piątku co najmniej 420 Palestyńczyków, a kolejnych 2000 zostało rannych. Hamas wygrał wybory parlamentarne w Autonomii Palestyńskiej w styczniu 2006 r. Przez kilkanaście miesięcy rządził w porozumieniu z Fatahem prezydenta Mahmuda Abbasa, lecz w czerwcu 2007 r. przejął zbrojnie całkowitą kontrolę nad Strefą Gazy.