Jak informowaliśmy 24 listopada, w trakcie kontroli bagażowej w Pocie Lotniczym JFK w Nowym Jorku okazało się, że zawartość walizki jednego z pasażerów lotu do Orlando na Florydzie była dość nietypowa. Aparat rentgenowski wykazał, że w środku znajdują się butelki, kieliszki do wina, para klapek i... zarys kota. Po otwarciu walizki kontrolerzy faktycznie ujrzeli prawdziwego, żywego czworonoga. Służby lotniska przeprowadziły w tej sprawie rozmowy wyjaśniające z właścicielem bagażu. Wytłumaczył wówczas, że zwierzę nie należy do niego, lecz do jego współlokatorki, zaś kot mógł dostać się do środka przypadkowo. Kot w walizce. "Najwyraźniej planował gonić jakąś mysz w Disneylandzie" Przygoda czworonoga o imieniu Smells zakończyła się szczęśliwie, o czym poinformowała rzeczniczka Administracji ds. Bezpieczeństwa w Transporcie (TSA) Lisa Farbstein. "Kot Smells, który niedawno został uratowany przez TSA na lotnisku JFK po tym, jak wślizgnął się do walizki lecącej do Orlando, obchodził hucznie Święto Dziękczynienia w swoim domu na Brooklynie" - napisała Farbstein na Twitterze. "Najwyraźniej Smells planował gonić za jakąś dużą myszą, o której słyszał, że biega po florydzkim Disneylandzie" - zażartowała na koniec swojego wpisu. Na zdjęciu zamieszczonym do tweeta widać całego i zdrowego szczęśliwca, który oblizując się, spogląda na talerz pełen świątecznych przysmaków. Przy talerzu stoi kieliszek z winem - być może to ten sam kieliszek, który towarzyszył czworonogowi, gdy Smells niefortunnie znalazł się w bagażu współlokatora swojej właścicielki.