"Sprzeniewierzył powierzony mu urząd i władzę wielokrotnie za pieniądze, sprzęt na swoją farmę i wiele innych rzeczy. Żądał i otrzymał kilka tysięcy dolarów łapówek od zatrudnianych przez siebie osób. Wypełnił dwa fałszywe zeznania podatkowe w których nie zgłosił dochodu w wysokości ponad 75 000 dolarów" - czytamy w oświadczeniu komisji. To drugi przypadek usunięcia członka Izby Reprezentantów od czasu zakończenia w 1865 roku wojny secesyjnej. W roku 1980 mandat odebrano pewnemu kongresmenowi z Pensylwanii, również skazanemu za korupcję. Los demokraty Jamesa Traficanta był przesądzony. Tydzień temu parlamentarna komisja uznała, że dziewięć razy naruszył on kongresowy kodeks etyki. Nie broniła go nawet własna partia. Wczoraj za jego usunięciem opowiedziało się 420 kongresmenów. Przeciw był jeden. 61-letni deputowany z ramienia Partii Demokratycznej zaprzecza zarzutom. - Nie dam się zastraszyć. Wolę pójść do więzienia niż przyznać się do czegoś, czego nie popełniłem - mówi kongresmen. I taki może być finał tej sprawy. Sąd w Ohio już w kwietniu skazał Traficanta za łapówkarstwo i unikanie płacenia podatków. Traficant złożył apelację. Wyrok ma zapaść jeszcze w tym miesiącu. Prokuratura domaga się dla niego 7 lat więzienia.