Za planem głosowało 263 członków Izby, przeciw 171. W środę plan uchwalił także Senat. Ustawę podpisał już prezydent George W. Bush. - Zatrzymaliśmy krwotok - powiedział republikański kongresmen John Larson z Connecticut mając na myśli spadki na rynkach finansowych. Giełda w Nowym Jorku jeszcze przed głosowaniem w Izbie znacznie zwyżkowała w oczekiwaniu, że uchwali ona plan, ale potem wskaźnik Dow Jones i inne indeksy spadły, wracając niemal do poziomu z poprzedniego dnia. Izba Reprezentantów w poniedziałek odrzuciła w głosowaniu plan, idąc za głosem większości wyborców. Wywołało to falę krytyki pod adresem Kongresu, potępianego za ustąpienie "populistycznej rewolcie", a także pod adresem całej politycznej elity USA za brak przywództwa. Plan autorstwa ministra skarbu Henry'ego Paulsona ma umożliwić bankom wznowienie kredytowania dzięki uwolnieniu ich od "toksycznych aktywów", czyli papierów wartościowych opartych na wierzytelnościach hipotecznych, oraz zastrzykowi potrzebnej gotówki. Administracja prezydenta Busha i większość polityków w USA ostrzegało, że nieuchwalenie planu nieuchronnie wpędzi kraj w recesję, ponieważ biznes nie może działać bez kredytu. Obawiano się nawet Wielkiego Kryzysu, jak w latach 30., gdy bezrobocie sięgnęło 25 procent. Zdaniem komentatorów, dzięki decyzji Izby Reprezentantów do najgorszego nie powinno teraz dojść, ale przeważa opinia, że recesja - będąca normalnym zjawiskiem w cyklu kapitalistycznej gospodarki - jest już raczej nieunikniona. W piątek Ministerstwo Pracy poinformowało, że we wrześniu pracodawcy zlikwidowali kolejnych 159 tys. miejsc pracy. Biały Dom jeszcze przed głosowaniem podkreślał, że plan nie ma na celu "pobudzenia gospodarki", a tylko "zapobieżenie kryzysowi gospodarki". Izba początkowo odrzuciła plan, gdyż orzekła, że jest on tylko "ratowaniem Wall Street", czyli chciwych bankierów, na koszt podatnika. Domagano się pomocy dla zwykłych Amerykanów, zwłaszcza zadłużonych właścicieli domów. Plan uzupełniono, wprowadzając m.in. ściślejszy nadzór nad bankami, rozszerzając zakres państwowej ochrony depozytów oraz limitując premie i odprawy prezesów banków - aby zapobiec tzw. złotym spadochronom dla chciwych i nieuczciwych szefów banków, które bankrutują wskutek nieodpowiedzialnych spekulacji. Aby zadowolić Republikanów, do planu dodano także obniżki podatków, a dla przekonania innych jego przeciwników - także rozmaite wydatki, w sumie podrażające jeszcze koszt pakietu dla budżetu federalnego o kolejne 110 miliardów dolarów. W nowej postaci plan zyskał uznanie Izby. Jej decyzję pochwalił prezydent Bush. - Jednocząc się w tej ustawie zadziałaliśmy odważnie, aby zapobiec przekształceniu się kryzysu na Wall Street w kryzys w całym kraju. Pokazaliśmy światu, że Stany Zjednoczone ustabilizują swój rynek finansowy i utrzymają czołową rolę w światowej gospodarce - powiedział prezydent. Po głosowaniu na konferencji prasowej demokratyczni przywódcy Izby gratulowali sobie uchwalenia planu. Kongresmeni z Partii Republikańskiej byli jednak nieobecni. - To nie najlepsza ustawa. Nie ma powodu do świętowania - powiedział przywódca republikańskiej mniejszości w Izbie John Boehner. Izba poprzednio odrzuciła plan głównie głosami Republikanów.