Wyjaśnijmy, że w czwartek doszło do porozumienia między Białym Domem a m.in. 11 republikańskimi senatorami w sprawie wartego 1,2 bln dolarów pakietu inwestycji w infrastrukturę. Później jednak porozumienie stanęło pod znakiem zapytania po słowach, które amerykańscy komentatorzy określają jako polityczną wpadkę głowy państwa. Joe Biden oznajmił, że podpisze ustawę "infrastrukturalną" jedynie w pakiecie z drugą ustawą, przygotowaną już przez samych demokratów, zakładającą dodatkowe inwestycje i podwyżkę podatków dla najbogatszych. - Jeśli to będzie jedyna rzecz, jaka trafi na moje biurko, nie podpiszę jej - powiedział Joe Biden, odnosząc się do ustawy będącej kompromisem z republikanami. Te słowa rozzłościły senatorów Partii Republikańskiej, którzy poczuli się oszukani. - Wyszliśmy na p... idiotów - nie szczędził krytyki Lindsey Graham z Karoliny Południowej. Sprawa eskalowała do tego stopnia, że Joe Biden wydał oświadczenie, w którym wycofał się ze swoich słów. "Stworzyłem wrażenie, jakobym straszył wetem wobec planu, na który się zgodziłem. Nie było to moją intencją. Dałem słowo, że poprę plan infrastrukturalny i taki jest mój zamiar" - podkreślił prezydent USA. Oświadczenie zostało pozytywnie przyjęte przez architektów porozumienia ze strony republikańskiej. - Cieszymy się, że ustawy zostały rozdzielone i możemy procedować dalej - oznajmił senator Rob Portman z Ohio. Jak czytamy w "Guardianie", Joe Biden zamierza ruszyć w trasę, by promować pakiet wśród Amerykanów z różnych stanów.