Jak zwraca uwagę "Washington Post", tak otwarte zabiegi o kierownictwo Banku Światowego, który zajmuje się głównie pomocą krajom biednym i rozwijającym się, nie mają precedensu w jego historii. Urząd prezesa BŚ tradycyjnie obejmują Amerykanie, podobnie jak Europejczykom przypada zawsze kierownictwo bliźniaczej instytucji, Międzynarodowego Funduszu Walutowego, którego dyrektorem jest obecnie Francuzka Christine Lagarde. Nominację ogłosi administracja prezydenta Baracka Obamy. Sachs, który jest teraz szefem Earth Institute na Uniwersytecie Columbia, powiedział, że rozmawiał o swej kandydaturze z przywódcami wielu krajów trzeciego świata, m.in. Kenii, Malezji i Namibii, którzy ją popierają. Podkreśla, że jako jedyny spośród osób wymienianych jako kandydaci do prezesury banku jest specjalistą w dziedzinie rozwoju ekonomicznego. Bank Światowy tym właśnie się zajmuje, udzielając kredytów i pomocy eksperckiej krajom rozwijającym się. Jako innych amerykańskich kandydatów wymienia się m.in. byłych ministrów skarbu USA Roberta Rubina i Lawrence'a Summersa, a nawet sekretarz stanu Hillary Clinton. Powiedziała ona jednak, że posada ta jej nie interesuje. Sachs zaangażował się ostatnio w poparcie dla ruchu "Occupy Wall Street". W artykule w "Washington Post" kilka tygodni temu napisał, że jest on początkiem wielkich zmian w USA i na całym świecie w kierunku zmniejszania nierówności społecznych, które znacznie wzrosły w ostatnich 30 latach w krajach wysoko rozwiniętych. W latach 90. Sachs znany był jako doradca ekonomiczny krajów przechodzących transformację z dyktatur do ustrojów demokratycznych, m.in. rządów Rosji i Polski. Tym ostatnim zalecał "kurację wstrząsową", czyli szeroko zakrojoną prywatyzację, uwolnienie cen i inne posunięcia na rzecz szybkiego urynkowienia gospodarki. Sachs podkreślił w rozmowie z "Washington Post", że jego zalecenia w Polsce okazały się trafne, gdyż polska gospodarka jest przykładem sukcesu.