Zgodnie z oczekiwaniami Senat odrzucił w poniedziałek stosunkiem głosów 54 do 46 ustawę o wydatkach państwa w wersji przyjętej przez zdominowanych przez Republikanów Izbę Reprezentantów, gdyż zawierała ona zapis o odroczeniu o rok wejścia w życie reformy systemu opieki zdrowotnej, tzw. Obamacare. A to oznacza, że po serii głosowań, w których Izba i Senat nawzajem odsyłali do siebie projekt nowej ustawy, Stany zjednoczone wciąż nie mają budżetu. W konsekwencji we wtorek wiele z agend federalnych przestanie pracować, a około 800 tys. pracowników federalnych zostanie wysłanych na bezpłatne urlopy. Będzie działać poczta, agenci FBI pojawią się na służbie, a kontrolerzy lotu sprowadzą na ziemię samoloty. Wojska amerykańskie będą prowadzić operacje militarne oraz szkolenia. Kontynuowany będzie nadzór nad amerykańskim arsenałem nuklearnym. Wstrzymanie finansowania administracji będzie jednak dotkliwe dla 400 tysięcy cywilnych pracowników ministerstwa obrony, którzy zostaną wysłani na przymusowy urlop. Taki sam los czeka kilkaset tysięcy osób z innych resortów. Poza tym, od dziś zamknięte będą parki narodowe i muzea, w tym takie obiekty jak Statua Wolności. Nie będzie też wydawanych wiele pozwoleń i licencji, wstrzymane zostaną rządowe prace badawcze i inspekcje żywności. Najbardziej bolesne dla pracowników federalnych okaże się wstrzymanie wypłat, tym bardziej, że nie wiadomo jak długo potrwa paraliż państwa. Prezydent Barack Obama ostrzegł w poniedziałek, że nieuchwalenie ustawy budżetowej będzie mięć negatywne skutki dla gospodarki amerykańskiej, która dopiero podnosi się po kryzysie, a także dla zwykłych ludzi. - Setki tysięcy pracowników pozostaną w pracy bez pensji, a setki tysięcy natychmiast pójdą na urlopy bezpłatne - powiedział. W pracy pozostaną tylko ci, których zajęcie uznane jest jako kluczowe dla ochrony życia, własności lub bezpieczeństwa narodowego. Na przymusowy urlop - jak wyliczył "New York Times" - ma iść 97 proc. pracowników NASA, 94 proc. pracowników agencji ochrony środowiska, około proc. 80 personelu ministerstwa pracy i resortu finansów, a także połowa ludzi zatrudnionych w Pentagonie. O tę sytuację Obama oskarżył Republikanów, którzy - w jego ocenie - "kwestionują wyniki wyborów", uzależniając zgody na ustawę budżetową od uchylenia będź przynajmniej opóźnienia wejścia w życie Obamacare. Choć ustawa o reformie została przyjęta przez Kongres już w 2010 roku, to Republikanie, którzy w między czasie zdobyli większość w Izbie Reprezentantów nie mogą się z nią pogodzić i już ponad 40 razy próbowali bezskutecznie ją uchylić przy okazji innych głosowań. Obama zastrzegł, że i tym razem nie ulegnie szantażowi Republikanów. Wyraził jednak nadzieję, że kongresmeni w Izbie zmienią zdanie i paraliżu da się uniknąć. - Czas goni, ale mam nadzieję, że Kongres, a zwłaszcza Izba Reprezentantów dokona odpowiedniego wyboru - powiedział. Sytuacja częściowego paraliżu rządu po raz ostatni miała miejsce 17 lat temu, gdy blokada wydatków rządowych trwała 21 dni na przełomie grudnia 95 i stycznia 96 roku i kosztowała państwo około 1,4 mld USD. Wówczas - jak przypominają komentatorzy - Republikanie zostali uznani przez społeczeństwo za winnych (co odzwierciedliły sondażowe spadki poparcia dla Republikanów), przyczyniając się do reelekcji prezydenta Billa Clintona. Z opublikowanego w poniedziałek sondażu dla CNN wynika, że także i tym razem Amerykanie oceniają, że to Republikanie w Kongresie są odpowiedzialni za impas budżetwowy. Takie zdanie wyraziło 46 proc. respondentów, podczas gdy Obamę obwiniło 36 proc. Większość oceniła, że to Republikanie zachowują się w rozgrywkach budżetowych "jak rozpieszczone dzieci". Paradoksalnie nieprzyjęcie nowej ustawy budżetowej nie opóźni rozpoczynającego się we wtorek wejścia w życie znienawidzonej przez Republikanów reformy systemu opieki zdrowotnej, bo ogromna większość finansowania tej reformy została zagwarantowana ustawą "Affordable Care Act" oraz innymi ustawami. Obamacare to kluczowe osiągnięcie prezydenta z pierwszej kadencji. Już podczas kampanii w 2008 Obama obiecał, że zreformuje amerykański system opieki zdrowia tak, by zapewnić jak najbardziej powszechny system ubezpieczeń. Obecnie liczbę osób, które nie mają żadnego ubezpieczenia szacuje się w USA na około 40 mln. W myśl reformy pracodawcy będą zobowiązani do ubezpieczenia pracowników zatrudnionych na stałe, a pracujący na własny rachunek - do wykupienia polis na tzw. giełdach ubezpieczeń, które wystartują we wtorek 1 października. Osoby, których dochód jest odpowiednio niski, mają otrzymać dotację, a młodzi będą mogli pozostać na ubezpieczeniu rodziców do 26 roku życia (dotychczas obowiązywał limit 19 lat lub - w przypadku kontynuowania nauki - 22 lat). Poza przyjęciem ustawy budżetowej Kongres musi się też zgodzić na zwiększenie dozwolonego limitu zadłużenia kraju (obecnie 16,7 bln USD), który - jak szacuje resort finansów - zostanie osiągnięty w drugiej połowie października. Tu brak porozumienia będzie jeszcze tragiczniejszy w skutkach, bo brak zgody kongresmenów na dodrukowanie pieniędzy oznaczałby konieczność ogłoszenia niewypłacalności USA i niemożność uregulowania zobowiązań wynikających z obsługi amerykańskiego długu na rynkach międzynarodowych. Taka sytuacja miałaby miejsce po raz pierwszy w historii. Związani z Tea Party konserwatyści uprzedzili, że jeśli w ustawie budżetowej nie zostanie przewidziana redukcja funduszy na Obamacare, to będą głosować także przeciwko podniesieniu limitu długu. Liderzy Republikanów, w tym przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner, sygnalizowali wcześniej gotowość współpracy z Demokratami, by zapobiec kolejnemu budżetowemu kryzysowi w USA. Ale znaleźli się pod ogromną presją Tea Party, która oskarżyła ich, że "zgadzają się na finansowanie programu, który zniszczy kraj". Wpływowe grupy konserwatywnych aktywistów zapowiedziały, że w republikańskich prawyborach do Kongresu w przyszłym roku kandydaci, którzy nie głosowali za odrzuceniem Obamacare, nie będą wspierani.