W USA nie ma jednolitych programów nauczania - decydują o nich lokalne zarządy oświaty. Władze federalne i stanowe ograniczają się na ogół do niezobowiązujących wytycznych. Taki też charakter mają często w praktyce ogólnokrajowe standardy programowe. Ostatecznie zatem najwięcej zależy od nauczycieli. Tymczasem w większości publicznych szkół w USA nie trzeba posiadać dyplomu uniwersyteckiego z historii, aby przedmiotu tego uczyć. Wystarczy ukończenie kursów z nauk społecznych. Sytuacja ta rzutuje na edukację na temat zagłady Żydów w czasie II wojny światowej. W pięciu stanach: Nowy Jork, New Jersey, Floryda, Illinois i Kalifornia obowiązują ustawy nakazujące nauczanie w szkołach o Holokauście. W 10 innych istnieją regulacje zalecające edukację na ten temat. W niemal wszystkich stanach nauczanie przedmiotu "studiów społecznych", w którego programie najczęściej przekazuje się wiedzę o Holokauście, odbywa się zgodnie ze standardami opracowanymi przez stanowe departamenty oświaty. Międzynarodowa grupa ds. Współpracy w zakresie Edukacji, Upamiętniania i Badań nad Holokaustem (ITF), organizacja powołana w celu propagowania wiedzy o zagładzie Żydów, ocenia w swym raporcie, że "ponieważ standardy odgrywają coraz większą rolę w edukacji w USA, można założyć, że większość szkół porusza temat Holokaustu". Wiedzę o nim przekazuje się nie tylko na lekcjach historii, ale i innych przedmiotów humanistycznych, jak angielski, filozofia, religia, język niemiecki, psychologia, socjologia, nauki polityczne. Tylko niektóre szkoły oferują osobne kursy o Holokauście. Temat ten porusza się nie tylko w ujęciu historycznym, lecz także jako punkt wyjścia do rozważań o kulturze, wartościach (jak tolerancja) i postawach. Używa się też różnych definicji Holokaustu, omawiając go np. jako skrajny przypadek masowego ludobójstwa na tle innych podobnych przykładów z historii. Jak podkreśla raport ITF, wynika to z wielokulturowości amerykańskiego społeczeństwa - nauczanie dostosowuje się do zróżnicowanych odbiorców, np. Afroamerykanie przypominają, że pierwsze obozy koncentracyjne Niemcy założyli w swoich koloniach w Afryce. Niezależnie od szkół publicznych edukacja o Holokauście znajduje się w programach licznych szkół prywatnych, w tym religijnych. Nauczycieli uczących o eksterminacji Żydów kształcą specjalni edukatorzy (educators - zwani też "trenerami") zrzeszeni w stowarzyszeniu organizacji promujących wiedzę o Holokauście (AHO - Association of Holocaust Organizations). Specjalną rolę edukacyjną odgrywają też muzea pamięci o Zagładzie, z federalnym Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie na czele. Wieloaspektowe ujęcie tematu i ograniczony czas na nauczanie - raport ITF ocenia, że w szkołach poświęca mu się średnio 20-40 godzin lekcyjnych - sprawia, że uczniowie nie poznają zwykle gruntownie historycznego kontekstu Zagłady. W większości szkolnych podręczników historii znaleźć można tylko od 3 do 5 stron chronologicznej narracji o narodzinach hitleryzmu, II wojnie światowej i masowym mordowaniu Żydów. W rezultacie - zwraca uwagę Witold Dzielski z ambasady RP w Waszyngtonie, zajmujący się w placówce stosunkami polsko-żydowskimi - edukacja na temat Holokaustu rozmija się z polską perspektywą widzenia problemu. - Nauczanie o Holokauście odbywa się w USA w sposób bardzo uogólniony. Kładzie się nacisk na to, by wykorzystać go do nauki o postawach, np. bierności lub aktywności w obliczu zła. Edukatorzy-trenerzy mają zwykle szeroką wiedzę, ale nawet najlepszym z nich otwierają się oczy dopiero, jak przyjeżdżają do Polski. Dopiero wtedy zaczynają rozumieć, dlaczego błędem jest mówić o "polskich obozach śmierci" - mówi Dzielski. - W szkole ani na uniwersytecie nie spotkałem się w podręcznikach ze sformułowaniem "Polish death camps". Z ignorancją - owszem. Wielu moich rówieśników nie wiedziało, że Polacy byli także ofiarami Holokaustu, wielu było przekonanych, że Polacy byli wobec zagłady całkowicie bierni i co za tym idzie, za nią współodpowiedzialni - wspomina absolwent szkół średnich w USA i Uniwersytetu Columbia, Piotr Zalewski, politolog i niezależny dziennikarz. Na uniwersytetach Holokaust bywa tematem omawianym na wielu kursach w zakresie nauk społecznych i humanistycznych, w zależności od profilu uczelni. W miastach licznie zamieszkanych przez żydowską diasporę, jak Nowy Jork, organizacje żydowskie oferują darmowe kursy na ten temat. Przykładem są kursy organizowane na Uniwersytecie Nowojorskim przez Jewish Center for Spiritual Life. - Na seminarium w czasie tych zajęć była m.in. mowa o gettoizacji Żydów w przedwojennej Polsce. Mówiono o polskim antysemityzmie i dyskryminacji Żydów. Kiedy zapytałem uczestników seminarium, czy wiedzą, że w czasie II wojny światowej Polacy też ginęli w obozach, trzy czwarte nie miało o tym pojęcia. Wiedzą o tym tylko ci, którzy byli w Polsce - mówi student Uniwersytetu Nowojorskiego Maurice Dyba. Ignorancja ta - zgadza się Witold Dzielski - nie jest tylko wynikiem wad systemu oświatowego. Wiedzę o Holokauście Amerykanie czerpią również z mediów, z filmów, książek i innych produktów kultury popularnej, a także od swoich rodzin. W przekazach tych powiela się negatywne stereotypy o Polsce i zachowaniu Polaków wobec eksterminacji Żydów. - Problem leży często po stronie drugiego pokolenia, dzieci ocalonych z Holokaustu. Mają oni najbardziej negatywne nastawienie i w tym samym duchu kształtują swoje dzieci - mówi Dzielski. Rząd RP od kilkunastu lat stara się wpływać na środowisko trenerów-edukatorów przygotowujących nauczycieli do nauczania o Zagładzie, aby wyeliminować zdarzające się w nim często uproszczenia i przekłamania. - Udało się nam doprowadzić do sytuacji, że zaczęto nas traktować poważnie. Na wysokim i średnim poziomie - administracji rządowej, elit intelektualnych, liderów opinii - obserwujemy zdecydowaną poprawę stanu wiedzy, co daje nadzieję na przyszłość, że wpłynie to na jej poziom w szerszych kręgach społecznych - mówi Dzielski. Ważną rolę - podkreśla - odgrywają tu wyjazdy amerykańskich nauczycieli i wykładowców do Polski. - Chodzi tu o wizyty studyjne. Spełniają one swoje zadanie, jeśli nie polegają tylko na odwiedzaniu miejsc zagłady, lecz także na licznych spotkaniach i rozmowach z Polakami. Coraz więcej Żydów amerykańskich jeździ do Polski i są coraz bardziej życzliwie do nas nastawieni - mówi.